Pomyślałyśmy, że sobie ją chociaż narysujemy.
Ale żeby było trochę inaczej, niż zawsze, wyciągnęłam pastele olejne i czarny papier.
Najpierw odrysowałyśmy rękę Emilki - powstał pień drzewa.
Mila go pokolorowała.
Potem narysowała listki. Kot w tym czasie tęsknie wyglądał wiosny przez okno...
Ja narysowałam słoneczko.
Co tam Mila na nim gryzmoli?
No tak - słoneczko się uśmiecha, bo już wiosna :-)
Na życzenie Mili dorysowałam jeszcze kilka drobiazgów.
Aha - te czarne ślady z boku, to "resztki zimy, szare i ponure".
Wiosna zagościła na naszej lodówce. Może ta właściwa przyjdzie szybciej?
Jak jesteśmy przy temacie rysowania - zaprezentuję zimowego bałwanka Mili - narysowanego w samotnym skupieniu:
Widzieliście kiedyś bałwana z włosami? Moja córka jest chyba prekursorką :-)
A poniżej rysunek naszej rodziny.
Od lewej: Emilka, mama (znaczy ja), tata i Ignaś (ten malutki).
Najciekawsze jest to, że dzisiejsze rysunki Mili niewiele różnią się od tych sprzed roku. Problem w tym, że Mila przez niemal rok nie chciała rysować. Czego był to zgubny wpływ, pisałam Tutaj.
Na szczęście Mila wróciła do rysowania i możemy co jakiś czas zachwycać się naszymi portretami. Co też czynimy :-))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz...