piątek, 31 maja 2013

Oświadczenie

Dzisiaj będzie tylko oświadczenie:


Emilka została przyjęta do przedszkola Montessori. 



W związku z tym faktem jej mama jest nieco spokojniejsza o dalsze losy edukacji swojej córki. 


:-)



czwartek, 30 maja 2013

Potwory

Ostatnio Mila zainteresowała się potworami: jak wyglądają, jak "robią" i gdzie mieszkają.
Trzeba było coś wymyślić.

Przydały się gumowe rękawiczki, wycyganione w różnych punktach opieki medycznej. I czarny flamaster.


Nadmuchałam rękawiczkę. Flamastrem narysowałam elementy twarzy i tym sposobem otrzymałyśmy potwora o bardzo strasznej fizjonomii :-)


Potwór okazał się być płci żeńskiej. Trzeba było stworzyć coś do pary. 
Tym razem Mila chciała nadmuchać potwora.


Jednak musiałam pomóc.

Wyszła cała rodzinka potworów - mama, tata, no i obowiązkowo - córeczka.


Córeczka jeszcze nie umiała dobrze straszyć i dopiero pobierała lekcje tegoż od rodziców.


Po zabawie w straszenie Mila postanowiła uczesać potwory.


Udał się warkoczyk - o taki:


Potem grałyśmy naszymi potworami, niczym piłką, co dla Mili było fajne, bo potwór był leciutki i w związku z tym powolny. Łatwo było jej go złapać.

Potwory poszły spać za półkę z zabawkami. Zobaczymy, ile czasu jeszcze postraszą.



wtorek, 28 maja 2013

Kreda

Dzisiaj na chwilkę błysnęło słońce.
Traf chciał, że akurat wtedy postanowiłam przewietrzyć trochę Milę, kisnącą od kilku dni w domu z powodu choróbska.

Wzięłyśmy ze sobą kolorową kredę, bo na zabawę na placu zabaw nie było szans (mokro).

Niespodziewane słoneczko podsunęło pomysł na zabawę.
Na chodniku narysowałam kilka buziek. 


Potem ustawiałyśmy się odpowiednio do humoru :-)


Niezbyt nam to wyszło, bo śpiesząc się, nie do końca przemyślałam kierunek padania cienia :-(   
Następnym razem zrobię to staranniej.

Potem narysowałyśmy Dużą Emilkę. Tym razem nie na szarym papierze (patrz Tutaj).

Odrysowałam na chodniku cień Mili.


A potem Mila pomalowała siebie. 



Strasznie fajnie było skakać po sobie.


A zaraz potem bardzo szybko zmykałyśmy do domu przed deszczem.


Kiedy w końcu będzie ładna pogoda???




sobota, 25 maja 2013

A jak się pisze...?

Ostatnio na topie:

"Mamusiu, a jak się pisze książka?", "Mamusiu, a jak się pisze drewniany stół?"

Muszę wtedy przeliterować słowo/słowa, o które pyta Mila.

I tak kilkadziesiąt razy dziennie.
A jak mam wolny dzień to może nawet kilkaset.

Ostatnio natknęłam się w necie na tabelę przedstawiającą tzw. okresy sensytywne. Przedstawia pewne obszary rozwoju i okresy szczególnie im sprzyjające.




Zgodnie z tabelą okres, przypadający na rozwijanie umiejętności czytania, rozpoczyna się w wieku 3 lat.

Oczywiście daleka jestem od sztywnego trzymania się danych podanych w tabeli. Niemniej jednak faktem jest, że zainteresowanie Mili literami od kilku tygodni znacznie wzrosło. A właściwie nie samymi literami, a słowami złożonymi z tych liter.  


Litery w różnych postaciach Mila ma do swojej dyspozycji.

Plastikowe...


... z których można składać wyrazy.

  
Makaronowe...

  
...które można z lubością zjadać. 



Mamy też kartoniki, z całym alfabetem wydrukowanym trzykrotnie, żeby nie zabrakło powtarzających się liter.

Z których układamy słowa.

ułożone samodzielnie przez Emilkę

A nawet całe zdania (będące często cytatami).


W układaniu słów bardzo pomogła nam książeczka z serii MAMOKO, a konkretnie "MAM OKO na litery".


Na każdej stronie książeczki trzeba wyszukać słowa zaczynające się na daną literę.


 Bardzo to ułatwiło Mili rozpoznawanie początkowych liter wyrazów.

 A wczoraj pisałyśmy sobie na laptopie.


Nie zamierzam przeprowadzać regularnych lekcji :-)

Ale wykorzystuję różne okazje, żeby ułatwić Mili zrozumienie zasad czytania.
A Mili w to graj :-)  


Metoda Domana, o której pisałam Tutaj miała swój czas. A teraz już pora na improwizacje, których inicjatorką na ogół jest Mila.


 

wtorek, 21 maja 2013

Lupa

Wczoraj Mila znalazła lupę. W szufladzie. No i trzeba było coś z tym zrobić.

Przydały się pokrywki od słoików. Wsypałyśmy na nie sól, mąkę, siemię lniane, cukier i nasze kulki hydrożelowe.
Produkty wybierała Mila.



Od czego by tu zacząć?


Zaczęła od cukru. Który notabene mogłaby (gdyby mogła...) jeść łyżkami.


Cukier się spodobał.


Kulki też.


Potem było oglądanie rączki.

  
A potem się znudziło, bo nasza lupa strasznie marna i efekt działań, w związku z tym, niezbyt duży.

Muszę skądś wytrzasnąć mikroskop.  


 

czwartek, 16 maja 2013

Taka tam gąbka

Przyniosłam z pracy gąbkę. Służyła do zabezpieczenia (w transporcie) większej ilości pendraków. Przeznaczona do wyrzucenia, uratowana została przeze mnie, ze względu na moją manię zbierania wszystkiego.


Pomyślałam sobie, że dam ją Emilce, a ona już sobie wymyśli, co by to mogło być.
Mila ma całe pudełeczko piankowych stoperów do uszu. Dar od dziadka, który zauważył już dawno, ze duża ilość drobnych elementów to coś, co Mila lubi.
Wykorzystała je do zabawy z gąbką. Idealnie pasowały w otworki.

Najpierw zaczęła układać figury geometryczne, na zdjęcie załapał się kwadrat.

   
Potem postanowiła ułożyć tatę. 


Tata wyszedł: wypisz-wymaluj :-)


Potem jeszcze dostał czapkę w przydziale.

 
W pozostałe otworki zaczęła wkładać resztę stoperów. Myślałam, że bez żadnej koncepcji. Ale jednak spytałam: "Mila, co to?". Oświadczyła z satysfakcją: "To tata pograny w blokusa!".



Jak ktoś nie wie, co to Blokus, odsyłam Tutaj.


 

wtorek, 14 maja 2013

Grzechotki

Jak już pisałam Tutaj rolki po papierze toaletowym można różnie wykorzystać.

Tym razem postanowiłam zająć się zmysłem słuchu.
Co ma słuch do papieru toaletowego? 
Ano to:

Naszykowałam rolki. Z tekturki wycięłam kółka, pasujące średnicą do rolek.


Przykleiłam kółeczka do jednej strony rolek.


Do tak powstałych "pudełeczek" włożyłam drobiazgi różnego rodzaju, dbając o to, żeby zrobione były z różnego tworzywa. Były więc plastikowe gwoździki, piankowe stopery  do uszu, monety, ryż i drewniane koraliki.


Na początku planowałam, żeby pokazać Mili, jakie rzeczy są w rolkach, a ona musiałaby odgadnąć, w której rolce jest co, czyli która rzecz wydaje jaki dźwięk.
Ale pomyślałam, że to może być dla niej za trudne. Dla nas dźwięk monet jest oczywisty, dla trzylatki - niekoniecznie.
Zmieniłam więc koncepcję i dorobiłam rolek. Powstały po dwie z takim samym wypełnieniem. Zadanie miało polegać na odnalezieniu dwóch takich samych.
Pomysł fajny, za to wykonanie....



Jeśli się komuś wydaje, że poprzyklejanie denek i pokrywek taśmą klejącą to pikuś, to się lekko myli. Jest to trochę.... hmmmm... męczące. Gdzieś tak około 23:30 nawiedzać mnie zaczęły myśli, żeby może kupić Mili jakąś interaktywną, gadającą zabawkę, albo tablet, i mieć w nosie wymyślanie zabaw z rolkami po papierze. Dziecko będzie sobie siedziało przed srebrnym ekranem, grało w tzw. edukacyjne gry, a ja będę sobie leżeć na kanapie i będzie coooooooool....

Rano mi przeszło :-)

Zabrałyśmy się za zabawę z entuzjazmem.



I znowu moje dziecko mnie zaskoczyło.
Bezbłędnie rozpoznała wszystkie pary i to za pierwszym podejściem.


 Postanowiłam więc podnieść poprzeczkę i pootwierałam pojedyncze rolki, żeby pokazać Mili, co jest w środku. Stanowczo się tego zresztą domagała. Następnie miała odgadnąć, w której rolce są poszczególne przedmioty - czyli zrealizowałam swój pierwotny pomysł.



Znowu była bezbłędna.


Ja to chyba mam jakieś genialne dziecko.
Tak obiektywnie rzecz biorąc ;-)))))



PS  Moja refleksja z 22:30 poprzedniego wieczoru została dodatkowo pogłębiona przez fakt, że po skończeniu napełniania i przyklejania rolek siadłam wreszcie do laptopa i na blogu innej mamy zobaczyłam ten sam pomysł, tylko z wykorzystaniem pojemniczków po jajkach niespodziankach...... O ileż to prostsze.... Tylko stopery by mi się do nich nie zmieściły.....

 

poniedziałek, 13 maja 2013

Masa solna

Co jakiś czas robimy masę solną.

Przepis na masę jest bardzo prosty:
1 szklanka mąki pszennej
1 szklanka soli
pół szklanki wody (może być z barwnikiem)

Wymieszać, zagnieść.

Powstaje fajna masa plastyczna.

Emilka uwielbia bawić się wszelkiego rodzaju masami. 


Solną akurat bawi się dość rzadko, ale gdy już się za nią zabiera, wtedy wiem, że mam gwarantowaną co najmniej godzinę wolnego czasu.

Do masy można użyć różnych narzędzi.


A można też nie używać żadnych narzędzi, a jedynie bawić się konsystencją masy.


Ostatnio zrobiłam masę czerwoną.

Mila najpierw kroiła kanapkę na kawałki.


 Potem robiła z masy tort.


Powycinałyśmy różne kształty.

 
A potem Mila zażyczyła sobie zrobić jeża. Pocięłam wykałaczki na mniejsze kawałki.


Jeża robiła z wielką starannością.
Ja też zrobiłam jednego.


Mila sprawdzała, czy tak samo kłują.


A potem bawiła się jeżami, nakłuwając im na kolce jabłka :-)


Masa solna jest naprawdę fajna. Można zrobić sobie dowolny kolor, a składniki na nią zawsze w domu są.