Od jakiegoś czasu stałam się straszną śmieciarą.
Zanim wyrzucę jakiegoś śmiecia, zawsze zastanawiam się, czy aby na pewno jest to tylko śmieć, czy tylko udaje, a tak naprawdę jest zaczątkiem jakiejś fajnej zabawy :-)
Rolek po papierze toaletowym mam już tyle, że trzeba było zacząć coś z tym robić.
Na konstrukcje typu samochody czy samoloty Mila jest jeszcze zbyt mała.
Połączyłam to więc z farbami.
Na tackę nalałam po trochu farbek rożnych kolorów, dałam kartkę papieru i pokazałam jak to się robi.
Drugą rolkę wygięłam w kształt serduszka.
Po odbiciu kilku znaczków Audi zostawiłam Milę z rolkami sam na sam.
Mila - jak to Mila - miała własną koncepcję zabawy.
Przyniosła pędzelek i zaczęła przyozdabiać samą rolkę.
Niezwykłym doznaniem jest dla mnie przyglądanie się Mili w trakcie takich jej zajęć.
Jest pełna skupienia, całkowicie pochłonięta tym, co robi.
Chociaż z drugiej strony.... zawsze usłyszy, że zmywarka weszła w końcową fazę zmywania i za chwilę będzie "0" - wtedy rzuca wszystko i biegnie się ukryć, bo "zero goni" (mnie proszę nie pytać....)
Jej minka jest dla mnie bezcenna.
Zabawa z malowaniem rolką (rolki?) skończyła się tak, jak każde przedsięwzięcie, w którym biorą udział farby.
Co tam jakieś rolki, skoro można ... posmarować rączki!
To najlepsza zabawa :-)
Rolki po papierze toaletowym można wykorzystać na wiele sposobów.
A ich niewątpliwą zaletą jest ciągłość dostaw :-)
Dziś przetestuję "na córce" :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy test się udał :-)
Usuń