wtorek, 12 marca 2013

Masa plastyczna vel glut

Dzieci uwielbiają gluty. Już o tym pisałam TUTAJ.
Po naszym różowym glucie pozostało już tylko pudełko. Zmemłany doszczętnie trafił w końcu do śmieci. 

A może powinnam go jakoś zutylizować...? Biorąc pod uwagę jego właściwości nie mogę być pewna, czy nie wyjdzie kiedyś na powierzchnię jako wielki, różowy stwór, pożerający wszystko i wszystkich wokół (oglądałam kiedyś taki horror)....

W pewnym sklepie z całą masą zabawek dostrzegłam pudełeczko z napisem CIASTOKREACJA. Były różne zestawy, ja postanowiłam na razie tylko wypróbować i nabyłam małe pudełeczko z czterema kolorami. Kosztowało to ok. złotych pięciu.


Przegródki są od tego, żeby oddzielić kolory, ale nie udało mi się zrobić zdjęcia masy w dziewiczym stanie.

Zresztą - sama na początku zaserwowałam Mili króciutki instruktaż, jak nie należy robić: "Córeczko, jak zmieszasz kolory, to  nie da się ich tak łatwo oddzielić, jak w ciastolinie".

No i zetknęłam dwa kolory, żeby zaprezentować "trudne oddzielanie". Tak jakby Emilce w ogóle zależało, żeby kolory nie zostały zmieszane. Kiedyż ja się nauczę.....

Tak czy owak kolory pozostały już ze sobą, niemożliwe do rozdzielenia. Łączą się ze sobą błyskawicznie.


Masa ma bardzo fajną konsystencję, jest to rodzaj pianki, bardzo mięciutkiej i miłej w ugniataniu.

Mila ugniatała, ile chcieć.


I rozciągała też.



I lepiła, sobie tylko wiadomo co.



Naprawdę polecam piankę, Mila bawiła się nią bardzo długo, na różne możliwe sposoby.
Trzeba tylko pilnować, żeby zbyt długo nie leżała nie zamknięta, bo wysycha i robią się z niej trociny.
A wtedy to już tylko wyrzucić.



PS Wpis niesponsorowany :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz...