niedziela, 27 stycznia 2013

Książka a bunty



Jakiś czas temu Mili zaczęły rosnąć różki.
Bunt dwulatka nie wystąpił, za to trzylatka – owszem.
Wiem, że jest to normalna faza rozwoju, niemniej jednak postanowiłam jakoś ją złagodzić.
Jako że bardzo głęboko wierzę w moc słowa pisanego (drukowanego), poszukałam odpowiedniej książeczki. Ponieważ w trakcie odpieluchowywania bardzo sprawdziła się Alona Frankel i jej „Nocnik nad nocnikami”, tym razem została zakupiona „O Anielce, w którą wstąpił diabeł” tej samej autorki. 



Mila polubiła książeczkę, czytaliśmy ją nader często.
Rzecz jest o dziewczynce, która jest bardzo niegrzeczna: 

wylała kakao na nowy szlafrok mamy



uszczypnęła w pupę swojego młodszego brata 


a kota Teofila pociągnęła za ogon

 
Książeczka odniosła wymierny skutek:
Emilka zaczęła naszego kota nazywać Teofil.

I podnosić do góry za ogon.


Siła drukowanego słowa wielka jest...


3 komentarze:

  1. Faktycznie, książka przyniosła efekty;) Tylko nieoczekiwane;) Ja z problemem chciałam sobie poradzić z pomocą książki "Billy jest zły", ale też niezbyt trafnie...
    http://dzieciczytaja.blogspot.com/2012/10/billy-jest-zy.html

    OdpowiedzUsuń
  2. A my przeczytałyśmy "Cudaczka Wyśmiewaczka" Skutek rewelacyjny POLECAMY;-)

    OdpowiedzUsuń

Wpisz komentarz...