Cyferkami Mila fascynuje się od dawna (literkami też,
ale dzisiaj nie o tym). Zawsze były dla niej interesujące, szczególnie te
pojawiające się na rożnego rodzaju wyświetlaczach, których – jak wiadomo – nie
brakuje wokół. W domu obiektem szczególnego zainteresowania jest zmywarka. Była
od zawsze, bo panel jest niezabudowany i widać wyświetlacz.
Ale jak jest zabudowany, to też nie przeszkadza, w końcu
nadchodzi ta chwila, że staje się widoczny :-)
zmywarka "w gościach" |
a żeby było lepiej widać, można się położyć |
Dzięki zmywarce Mila zna też wsteczne odliczanie :-)
Kolejność cyferek poznawałyśmy też dzięki bardzo fajnej
zabawce, którą polecam. Nie żadna interaktywna, mówiąca i świecąca gierka, ale
wąż z drewnianych puzzli. Z jednej strony ma cyferki, z drugiej literki i
układa się alfabet. Można kupić też inne zwierzątka, ale wąż jest najbardziej
przyjazny. Inne są trudniejsze i pewnie do nich dojdziemy.
Ostatnio wpadły mi w oko spinacze do bielizny z cyferkami. Taki właśnie pomysł mieli Chińczycy (bo to oczywiście w sklepie z rodzaju
„wszystko po 2,99”).
Od razu kupiłam, bo spinacze do bielizny są lubiane same w sobie, a z cyferkami
są jeszcze bardziej interesujące. I już sobie przypinałyśmy. Jak przyjdzie lato i będziemy wieszać pranie na balkonie to sobie pokombinujemy z dodawaniem rozwieszanych skarpetek :-) Cyferkowe spinacze mogą okazać się bardzo pomocne.
Jeszcze o tych sklepach – uwielbiam je. Jest tam oczywiście
mnóstwo tandety, ale czasami naprawdę fajne drobiazgi można tam trafić – na przykład komplet dwóch par nożyczek
wycinających wzorki. Zaufałam Pani Sprzedającej, że naprawdę tną, kupiłam i
faktycznie – ząbki wychodzą jak należy.
Kupiłam tam też „patyczki do liczenia”, czyli kolorowe
plastikowe patyczki, których możliwości wykorzystania są rozmaite. Można sobie liczyć, segregować kolorami, układać figury geometryczne, literki itp. Ostatnio
Mila się nimi bawiła i zrobiłyśmy wielkie odkrycie: jak przysunie się jeden
patyczek do dwóch, które już leżą, to razem są trzy! Mina mojej dzieciny – gdy
skonstatowała ten fakt – bezcenna… Początkowe niedowierzanie przemieniło się w
wielką radość :-)
Zainspirowana mamą Emmy link
przygotowałam karty z gąsienicą. Sporo wysiłku kosztowała mnie głowa, bo
kreska ani rusz nie chciała się uśmiechnąć tak, żeby gąsienica wyglądała
poczciwie, ale w końcu się udało (pomógł Ignaś). Jednak ta zabawa początkowo Emilce do
gustu nie przypadła. Liczenie kółek owszem, ale żeby jakoś po nich skakać, czy
układać je – niekoniecznie. Gąsienica trafiła do szuflady z nadzieją, że może jeszcze przyjdzie
na nią czas.
I przyszedł. Pewnego dnia Mila zażyczyła sobie policzyć dżdżownicę :-)
Więc liczyłyśmy:
Układałyśmy w kolejności:
Więc liczyłyśmy:
Układałyśmy w kolejności:
I oczywiście skakałyśmy - także wstecz, jako że liczenie w zakresie 1-10 to dla Emilki bułka z masłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz...