piątek, 25 stycznia 2013

Tak po prostu...

Czasami mamy dziwne zahamowania.

Taki przykład:
Byliśmy u znajomych. Zostaliśmy na noc. I na połowę dnia kolejnego. 
To - jak wiadomo - implikuje pewne "urodzinnienie" stosunków.

"Masz - obierz jajko" - powiedziała Ania do Emilki, wręczając jej miseczkę i jajko, ugotowane na twardo. I tyle.
Na szczęście się nie odezwałam. 
Na szczęście dla mojego dziecka. Ona po prostu wzięła miseczkę i jajko i zaczęła je obierać.



I obrała. Tak po prostu.

Jak sobie pomyślę, jak ja bym się do tego zabrała, to aż mnie ...

Po pierwsze: uznałabym, że jeszcze nie umie, popsuje i tyle.
Po drugie: jakbym już jakimś cudem uznała, że można spróbować, to samą czynność poprzedziłoby teoretyczne tłumaczenie, co należy zrobić i jak nie należy robić, żeby dobrze zrobić to, co się robi.
Po trzecie: Obranie jajka zaczęłoby się od - co najmniej! - trzymania za rączki, żeby aby na pewno dobrze obrały.

O zgrozo..! Nie dorosłam jeszcze do metody Montessori....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz...