środa, 3 grudnia 2014

Bombki, bombeczki

Dzisiaj robiłyśmy bombki choinkowe. Zadanie z kalendarza, rzecz jasna. Planowałam je na dzień nieco bliższy świąt, ale Mila kilka dni temu obejrzała zdjęcia z zeszłorocznego bomkotworzenia i strasznie chciała znowu (i takie same). Przyśpieszyłam więc trochę, bo przecież - czemu nie? Szczególnie, że śniegu wciąż brak, więc niektóre zadania muszą cierpliwie czekać.
Założenie było takie, że realizujemy koncepcje Mili.

Przygotowałyśmy więc warsztat i materiały.
 

Zaczęłyśmy tradycyjnie - smarowaniem klejem styropianowej kuli:


I obtaczanie - tutaj w drobnych styropianowych kulkach.


Dość wdzięczny to materiał, ładnie się trzyma.


Czego nie można powiedzieć o koralikach, które nie chcą się łatwo przyklejać, odpadają i rozsypują się naokoło.
Ale jakoś dałyśmy radę.


Potem nadszedł czas na cekiny.
Najpierw Mila pomalowała kulę na niebiesko. Trzeba było dwa razy, żeby farba ładnie pokryła (malujemy temperami, różnie więc bywa z tym pokrywaniem). Kolejne warstwy suszyłyśmy suszarką do włosów, żeby nie było przestojów w pracy. Sposób polecam :-) 


Potem robiłyśmy kropki z kleju, na które Mila nakładała złote gwiazdki. Mi też pozwoliła jedną nakleić... 


Rzecz jasna nie obyło się bez różowej bombki. Mila dokładnie wie, jak taki kolor uzyskać.

Nie mamy niezliczonej ilości tubek z farbą. Kupiłam kiedyś trzy półlitrowe butelki farb temperowych - niebieską, żółtą i czerwoną. Do tego dokupiłam tubkę białej i tym sobie radzimy już bardzo długo. Mieszamy farby, żeby uzyskać różne kolory i odcienie. Gdy malujemy, co najmniej połowa "jajeczek" naszej palety jest zapełniona.
 

Po wysuszeniu kuli Mila przyszpilała do niej srebrne śnieżynki.
Tym razem mogłam nawet trzy...


Kolejną zrobiłyśmy tym samym sposobem, tylko czerwonym kolorem, co było ukłonem w moją stronę, jako że to mój ulubiony kolor :-)

A na koniec - bombka quasi-decoupage ;-)
Kulę posmarowałyśmy klejem wymieszanym z wodą, nałożyłyśmy na nią papierową serwetkę z motywem świątecznym i smarowałyśmy już wierzchnią warstwę (klejem mocno rozcieńczonym).

Sposób bardzo prosty a efekt po wyschnięciu dość ciekawy.



Tak prezentuje się efekt naszych twórczych działań. Może nie ma tu wulkanów pomysłowości, ale dla mnie ważne jest, że Emilka mogła sama podawać pomysły i realizować je z niewielką moją pomocą.


To nie koniec ozdób świątecznych u nas, kolejne pomysły czekają na swój czas.




3 komentarze:

  1. Cudne!
    Pozdrawiam,
    mama W. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakiego kleju użyłyście do tych prac?

    Pozdrawiam i zapraszam do nas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kleju wikolowego, najlepszy do takich prac, można go kupić w dużych opakowaniach, dobrze trzyma, łatwo się zmywa, można rozcieńczyć wodą i mieć "kleistą wodę" - same zalety!

      Usuń

Wpisz komentarz...