niedziela, 28 grudnia 2014

Szopka bożonarodzeniowa

Czas świąteczny trwa. Jest spokojnie - wszystko posprzątane, jedzenie gotowe, prezenty rozdane... Nareszcie można wyhamować i rozkoszować się ciepłem domu i obecnością najbliższych.

I można w końcu coś napisać (bo czas przedświąteczny temu nie sprzyja).

My z Emilką pracowałyśmy dzielnie do przedświątecznej soboty. Potem już zadania wyciągane z kalendarza miały jeden wspólny mianownik - nie wymagały zbytniego zaangażowania mamy ;-)   

Ale zanim.....

To zrobiłyśmy szopkę bożonarodzeniową.

Długo zastanawiałam się, jak ona ma wyglądać. W końcu zdecydowałam, że ma być w niej jak najwięcej pracy Emilki, a więc wykonanie nie może być bardzo trudne ani pochłonąć zbyt wiele czasu.
Postawiłam więc na tekturowe pudełko. Upolowałam w sklepie takie o odpowiednim kształcie.
Zaczęłyśmy je malować. W środku na niebiesko:


Na zewnątrz miało być na brązowo, ale za nic nie chciał mi wyjść odpowiedni odcień farby. Zresztą - i tak okazało się, że całe mieszanie było na darmo, bo papier, którym pokryty był wierzch pudełka zupełnie nie dawał się ładnie pokryć farbą. Musiałyśmy więc zmienić koncepcję.


Nowa polegała na obłożeniu szopki szarym papierem. To musiałam już zrobić samodzielnie, bo wbrew pozorom, nie było to wcale proste.


Żeby Mila się nie nudziła, dostała zadanie przystosowania lalek do odegrania roli biblijnych postaci.
No właśnie. Kilka razy w sklepie trzymałam w ręku zestaw figurek do szopki - Maryja, Józef, Dzieciątko, ewentualnie pasterze czy owieczki. Tak byłoby łatwiej. Ale postanowiłam inaczej - wykorzystać Emilkowe laleczki. Po pierwsze mamy je w domu, a najczęściej staram się wykorzystać do naszych prac dostępne zasoby. Poza tym wydawało mi się, że te postacie będą jej bliższe, jeśli użyjemy laleczek, którymi bawi się na co dzień i traktuje bardzo osobiście. Nowe figurki byłyby takie.. obce. 
Pewien problem miałyśmy z Józefem, bo nie dysponujemy lalką w rodzaju męskim. Ale za to mamy lalkę łysą, bo Mili się kiedyś spodobało wyrwać jej wszystkie włosy. Tak więc Mila dostała łysą Marysię z poleceniem przeobrażenia jej w Józefa za pomocą stosownego odzienia (również wybranego z dostępnych ubranek).


Gdy to zadanie wypełniła, zaczęła naklejać złote gwiazdki na ściany szopki.



Ja w tym czasie skonstruowałam żłóbek. Patyczki do lodów niespecjalnie chciały się skleić ze sobą, ale jakoś w końcu udało mi się go sklecić. Wymościłyśmy go czymś, co najbardziej przypominało sianko.


Maryja dostała nową, białą szatę, bo żadna z dostępnych sukieneczek nie nadawała się na jej przyodziewek.
 

Podłogę szopki również wymościłyśmy siankiem, ustawiłyśmy płotek dla zwierzątek. Inwentarz dobrałyśmy starannie - jest osiołek, cielaczek. baranek i owieczki.

Szopkę ogrodziłyśmy płotkiem z wypalonych zapałek. Wcześniej już przygotowałam paski tektury z ponaklejanymi zapałkami (których dostatek u nas po produkcji kalendarza), myślałam, że wykorzystamy je na daszek, ale Mili niespecjalnie się podobały, więc powstał tylko płotek.
Na szczyt przykleiłyśmy gwiazdę z padającą łuną.

I szopka gotowa.


6 stycznia przybędą do niej Trzej Królowie.

Póki co stoi sobie pod naszą choinką i cieszy oczy :-)





10 komentarzy:

  1. Szopka przepiękna. My pokusimy się dopiero na przyszły rok, jak moje maluszki podrosną.
    Ale pomysł zapamiętam już. Pozdrawiamy poświątecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż szkoda, że my za rok będziemy miały już gotową ;-)

      Usuń
  2. Przepiękna szopka. Pomysł wspaniały, a wykonanie perfekcyjne! No i ten wkład Mili-bezcenny :) Na bank do zapamiętania na przyszły rok. Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wkład Mili przy takich pracach zawsze jest bezcenny :-) Dziękujemy i też życzymy - już na Nowy Rok samych najlepszości! Żeby to Wasze gniazdko już było gotowe!

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Cieszymy się, że nie tylko nam się podoba :-)

      Usuń
  4. Bardzo udana szopka. My w tym roku robiłyśmy szopki w formie odlewów gipsowych (w ramach projektu "Dziecko an warsztat"). Malowanie tych gipsowych płaskorzeźby było dla moich dziewczyn ogromna frajdą (tak samo z reszta jak mieszanie gipsu do odlewów). Gdybym im pozwoliła naprodukowałyby tych szopek całe mnóstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba wiem, o czym mówisz - my już trzeci raz zrobiłyśmy gipsowe aniołki - właśnie się suszą i jesteśmy umówione na malowanie na jutro. Niedługo chyba zacznę je sprzedawać :-)

      Usuń

Wpisz komentarz...