piątek, 12 grudnia 2014

Biblioteka

Dzisiaj wybrałyśmy się do biblioteki. Po książki o Świętach i zimie.
Zbyt dużego sukcesu nie odniosłyśmy, biblioteka wyczyszczona z książek w tym temacie :-(

Ale - jak z każdej naszej wizyty tamże - i tak wróciłyśmy usatysfakcjonowane i z naręczem książek.

Bo biblioteka to takie wspaniałe miejsce. Oddział dla dzieci "odkryłam" całkiem niedawno. Do tej pory kupowałam Emilce książki i bardzo cierpiałam, że nie mogę kupić jej tych wszystkich, które bym chciała.

Aż pewnego dnia mnie natchnęło - dlaczego nie pójść do biblioteki? I poszłyśmy.
Zaskoczenie. 
Nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się, że będę tam mogła wypożyczyć same baśnie i wierszyki (w jednych i drugich zbytnio nie gustujemy). Zupełnie nie doceniłam naszej powiatowej wypożyczalni. Baśnie są, a jakże, ustawione na najniższej półce, w związku z czym zawsze obowiązkowo wracamy z jakimś różowo-złotym Kopciuszkiem, czy - tak, jak tym razem - Królewną Śnieżką ("to jest o zimie, Mami, przecież śnieżki to śnieg"). A tymczasem na półkach tłoczą się Zakamarki, Dwie Siostry i inne wydawnictwa, które lubimy. Cała seria o Basi (tylko trudno upolować to, co chcemy, bo mają wzięcie), Nusi i Siri (dziewczynce, którą Mila polubiła, nie wiem właściwie za co).



Obok półek stoliczki z krzesełkami - Mila każdą wyszperaną książkę ogląda przy jednym z nich i decyduje, czy wypożyczamy.


Właściwie zasada jest taka - Mila przegrzebuje niższe półki, więc czasami wypożyczamy jakieś kucyki Pony, Hello Kitty czy coś równie słodkiego. Ja szperam na wyższych półkach i dbam o to, żebyśmy miały co czytać po powrocie do domu :-) Czasami uciekam się do podstępu. Gdy znajdę jakąś książkę o nieciekawym wyglądzie, ale czuję (albo wiem), że powinnyśmy ją przeczytać, pokazuję Emilce: "A ta?". Ona szybko decyduje: "Nie chcę". Ja: "To w takim razie wezmę ją dla siebie". A potem w domu prędzej czy później i tak ją czytamy i często okazuje się, że (mimo niezachęcającej prezencji) niejeden raz.

Kto jeszcze nie odkrył biblioteki i jej zalet - zdecydowanie polecam!
Cztero-pięciolatki już dorosły do biblioteki. Tyle nowych książek można przeczytać, nie martwiąc się o kieszeń! Pewnie, że dalej kupujemy książki, ale czytamy dużo więcej nowych, niż dawniej. Czasami zresztą trudno domyślić się, czy coś dziecku się spodoba. Zanim się kupi, warto wypożyczyć i sprawdzić. Ja się właśnie zasadzam na Muminki, których sama nie lubiłam w dzieciństwie, ale chcę zaproponować Mili. Wypożyczymy, zobaczymy. Jeśli się spodoba, to kupimy, bo to jedna z tych pozycji, które pewnie warto będzie mieć na własność.



9 komentarzy:

  1. Ja mam takiego pecha, że jak wybiorę się do biblioteki to nigdy nie ma tego czym byłabym zainteresowana. Ale dobry pomysł z biblioteką. Nie trzeba kupować książek, wystarczy pójść do biblioteki. My jednak jeszcze mamy czas, bo jak na razie Wojtek je wszystkie książki ;p Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To fakt - przy zbyt małym dziecku to trochę ryzyko, wtedy jeszcze lepsze są książki własne.
    Na stronie naszej biblioteki mogę sobie wcześniej sprawdzić, czy jest książka, która mnie interesuje i czy aktualnie jest dostępna. Jeśli tak, mogę ją zarezerwować. Ale i tak nigdy tego nie robię, tylko po prostu idziemy :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówisz, że wyczyszczona? My wybieramy się we wtorek, mam nadzieję, że nam coś zostawiono :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Fakt, że dziecięce działy w bibliotekach mniej więcej nadążają za wydawnictwami odkryłam dwa lata temu. Do dziś mi panie "wypominają" jak przychodziłam z niemowlęciem, które turlało sie na macie (tez przytaszczonej przeze mnie) podczas gdy ja ze starszą buszowałyśmy po półkach. Teraz poza naszą wiejską biblioteką odwiedzamy tez bibliotekę w niedalekim miasteczku. Za każdym razem mam kłopoty z wyciągnięciem stamtąd dziewczyn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to prawdziwy raj :-)
      Na macie, mówisz? Muszę to zapamiętać ;-)

      Usuń
  5. Biblioteka to świetna sprawa! My też często chodzimy :), należymy od 3rż do trzech w naszym mieście ;)
    A jaka frajda, gdy taki maluch podaje swoja kartę ;)

    Pozdrawiam,
    A.

    OdpowiedzUsuń
  6. My zapisane do dwóch wypożyczalni - głównej i takiej mniejszej, osiedlowej. W tej drugiej - szaleństwo - Ewa może się sama podpisywać na karcie, gdy wypożycza książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ho ho - już widzę, z jaką dumą to robi!
      U nas karty elektroniczne, więc nic się nie podpisuje :-(
      Póki co, wystarcza nam jedna biblioteka, bo chodzimy od niedawna, ale pewnie przyjdzie czas na dalszą ekspansję :-)

      Usuń

Wpisz komentarz...