sobota, 21 września 2013

Edukacyjnie...

Edukacyjność stała się od pewnego czasu bardzo modna.
To takie chwytliwe hasło: "edukacyjna zabawka",  "edukacyjna bajka".

Szczególnie te bajki...
Niektóre aż tak bardzo edukacyjne, że aż mdli.

Mila codziennie ogląda bajeczkę - pisałam o tym Tutaj.
Ostatnio (od kilku miesięcy) na topie jest seria bajek o wielkim, czerwonym psie.
Mila dostała w prezencie zestaw trzech książeczek i trzech płyt CD, których bohaterem jest właśnie powyższy.
Bajka edukacyjna jak diabli. Nie dość, że cała przesycona pouczającymi treściami, to jeszcze na końcu każdej z nich jest wstawka, podczas której bohaterowie łopatologicznie pakują dzieciom do głowy, jak należy a jak nie należy się zachowywać. 

Ja tam nie wiem. Może moja Mila jakaś wyjątkowo odporna na edukację jest.  
Zerknij Tutaj.

Ale od czasu oglądania Clifforda (tak wabi się psisko) nauczyła się oszukiwać ("ha ha ha - nabrałam Cię!" - tekst żywcem wyjęty z jednej z książeczek, której przesłaniem jest właśnie NIE nabieranie innych), a także krzyczeć do brata: "zostaw to, ty śliniaku!" (to akurat z odcinka o walorach dzielenia się swoimi rzeczami...).

Ta edukacyjność chyba jednak nie ma polegać na "wielkich myślach Clifforda na dzisiaj". Oczywista prawda wypowiedziana w formie: "baw się fair - tak jest fajniej!" nie załatwia sprawy. 

Twórca bajeczki nie docenił czy przecenił dzieci?


Ale to i tak lepsze niż Atomówki...





1 komentarz:

Wpisz komentarz...