Mila z wielką niecierpliwością oczekiwała adwentu. Oznaczało to dla niej rozpoczęcie otwierania kolejnych domków w kalendarzu adwentowym.
Nasz tegoroczny kalendarz to ten sam, który zrobiłam rok temu (Tutaj). Tak bardzo podobał się Emilce, że już wtedy zażyczyła sobie, że w tym roku ma być taki sam. I jest - ten sam.
Tylko z jednym domkiem więcej.
W niedzielę Mila w końcu się doczekała - mogła otworzyć domek. Prezenciku nie było (nie do wszystkich wkładam), a na karteczce z zadaniem napisane było: "Teatrzyk cieni".
No to do dzieła:
W roli głównej wystąpić miała nasza baletnica (o jej powstaniu było Tutaj).
Z tekturki zrobiłyśmy pozostałe postacie. Jeszcze bez żadnej koncepcji na fabułę, dlatego dopiero potem okazało się, że kot się nie przydał, za to naprędce dorabiałam konia :-)
Spektakl zaplanowany został na godzinę 17:00. Tata otrzymał starannie wykonane zaproszenie (przepiękne i zrobione bez żadnego mojego udziału) oraz zostało mu zasugerowane zakupienie biletu w kasie.
Zaczęłyśmy z lekką obsuwą, co jednak nikomu nie przeszkadzało.
Kurtyna w górę:
Ja byłam mamą i tatą, a Emilka córeczką.
Rodzice kupili córeczce kucyka - w tej roli również Emilka.
Który, po wypowiedzeniu przez dziewczynkę zaklęcia, zamieniał się w jednorożca...
...umiejącego szybować wysoko nad ziemią.
Na początku dziewczynka i kucyk trzymali wszystko w tajemnicy.
Ale potem postanowili wyjawić prawdę rodzicom.
I od tej pory wszyscy mogli szybować w powietrzu.
Kurtyna.
Oklaski.
:-)
Super teatrzyk. Nasz już trochę zapomniany. Trzeba do niego wrócić koniecznie, bo zabawa przy nim przednia, a przecież teraz wieczory takie długie.
OdpowiedzUsuńPamiętam Wasz :-)
Usuń