wtorek, 14 stycznia 2014

Piaskownica

Zima co prawda nas rozpieszcza (nie znoszę porannego odśnieżania/skrobania samochodu, chodników zawalonych zwałami brudnej brei i innych atrakcji zimy w mieście...), ale na zabawę w piaskownicy to jednak nie jest dobry czas.
A Mila piaskownicę uwielbia. Więc czasami organizujemy jej takową w domu. Jedną z odmian można zobaczyć Tutaj

A kolejną zaraz zaprezentuję :-)

Pragnę skierować tu oficjalne podziękowanie dla kolegi, który wspomógł nas woreczkiem piasku ze swojej budowy. Na wiosnę liczę na cały worek - do piaskownicy, która jest w ogrodzie cioci Moniki... :-)

Ad rem - piasek został wsypany do kuwety (i nie mam tu na myśli kociej latryny, tylko przyzwoitą kuwetę fotograficzną - żebyście sobie nie myśleli), z piwnicy został przytargany zestaw foremek i Mila grzebała się w piasku bez żadnych przykrych konsekwencji.


 Zorganizowała plac budowy z ciężkim sprzętem:


Sposób o tyle lepszy niż z mąką, że wielorazowy. Mieszanka mąki i oleju kiśnie po jakimś czasie, a piasek - hop! z powrotem do woreczka, żeby wyciągnąć jak się znowu zapragnie.

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zapragnęła czegoś urozmaicić.
Chciałam mianowicie, żeby bardziej się kleiło. Żeby można było coś polepić.
Szukając czegoś, co by miało takie właściwości, nabyłam mąkę kukurydzianą.
Zmieszałyśmy ją z piaskiem.
 

Pomyślałam, że warto byłoby podziałać też coś z kolorem. Zdecydowałam się na fiolet, ulubiony kolor Emilki (jeden z..., bo ciągle ich przybywa). Okazało się, że bardzo trudno nadać piaskowi jakiś kolor. Wlałam całą buteleczkę fioletowego barwnika, a efektu nie było widać. Wlałam pół butelki fioletowej tempery i efekt trochę się polepszył. Ale nie na tyle, żeby kontynuować. Stwierdziłam, że nie posiadam fioletowych barwników w ilości, która zdecydowanie zmieniłaby kolor tego piasku.
Na osłodę dodałam złotego brokatu. Brokat to coś, co tygrysy lubią najbardziej (oprócz czekolady). A złoty to już w ogóle...
 

No i była zabawa.

Ale żeby to się lepiło, to nie mogę powiedzieć. Chyba trzeba popracować nad recepturą. Tylko muszę poczekać do wiosny na świeży piasek. Bo moje eksperymenty z barwnikami i mąką spowodowały, że moja mieszanka szybko zaśmiardła. I to jak jeszcze - wietrzyć trzeba było...



Tym razem do zabawy włączone zostały zwierzątka z naszej Zagrody.


Zabawa na zimę fajna. Szkoda tylko, że to tak zaśmiardło. Zmarnowałam sobie piasek. Będę teraz musiała coś innego wymyślić.




9 komentarzy:

  1. Boże, żeby moje dzieci tak w jednym miejscu się bawiły to byłabym najszczęśliwszą matką na świecie. U nas po 5 minutach piasek byłby wszędzie, dlatego tez z żalem rezygnujemy z takich zabaw...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak - często odnoszę wrażenie, że moja córka trochę odbiega od normy...

      Usuń
  2. To się nazywa kreatywność :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko co mi po niej, jak piasku już nie mam... :-(

      Usuń
  3. Chyba nie wpadła bym na pomysł żeby w domu urządzić piaskownice ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale super pomysł. Piaskowica w zimie - o to Staśkowi bardzo by się podobało. My robimy taką niby piaskownicę z mąki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczerze podziwiam za odwagę i wstawienie takiej mini piaskownicy do domu. U mnie koty potrafią trochę pisku po mieszkaniu roznieść a nie chcę nawet myśleć co by było gdyby dziecko dorwało się do takiej piaskownicy, ale pomysł na zabawę zimą całkiem fajny :)

    OdpowiedzUsuń

Wpisz komentarz...