Dzieci nie przepadają za wizytami lekarskimi. Trudno się dziwić - nie należą one do przyjemnych rzeczy. I często łączą się z naprawdę wielkim stresem.
Ale my mamy pewien sposób. Dzięki któremu Mila na wizycie lekarskiej przygląda się z zaciekawieniem badaniu i konwersuje z lekarzem.
Podstawą jest uprzedzenie o wszystkim dziecka. Przedstawienie sytuacji taką, jaką ona jest (albo może być) faktycznie. Co będzie się działo, co zrobi lekarz/pielęgniarka. Nawet to, że będzie bolało.
Gdy czeka nas wizyta u specjalisty, wyszukuję w internecie zdjęcia takich badań, najlepiej z udziałem dzieci. Drukuję i pokazuję Mili, mówiąc otwarcie, że takie właśnie badanie ją czeka. Zawsze zostawiam sobie pewien margines: "Wydaje mi się, że będzie też tak i tak. Ale nie musi. Być może będzie tylko tak." Żeby nie była zaskoczona, że coś jest inaczej, niż mama mówiła.
Tym sposobem półtoraroczna Mila z zaciekawieniem przyglądała się, jak pielęgniarka wbija jej igłę w paluszek i ugniata go, żeby wycisnąć kilka kropel krwi do badania. A dwuletnia Mila podziwiała kolorowe światełka, którymi okulista świecił jej w oczy. U dentysty cieszyła się z ruchomego fotela, przegląd uzębienia był bułką z masłem.
Ostatnio czekało nas usg brzuszka. Wydrukowałam więc zdjęcia samego ultrasonografu:
I badania wykonywanego dzieciom:
Emilka z wielką ciekawością oglądała zdjęcia i wypytywała o szczegóły.
Bawiłyśmy się też w badanie.
Robiłyśmy sobie "usg" nawzajem, potem Mila odkryła, że jej kasa świetnie się do tego nadaje - czytnik do skanowania kodów ma odpowiedni kształt, i jest nawet wyświetlacz, na którym widać "co się dzieje w bzusku".
Gniotka też zaliczyła usg. Z jej mąką wszystko w porządku :-)
Prawdziwe badanie odbyło się bez żadnych problemów. Wszystko przebiegło zgodnie z zapowiedziami mamy (cóż - w tym zakresie doświadczenie mam duże).
Sposób na lekarza polecany :-)
Sposób na lekarza zapisany do wykorzystania jak będzie potrzebny ;-) dzięki ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki, superRozwiązanie! Godne przerobienia.
OdpowiedzUsuńDzięki! Sprawdza się naprawdę - gorąco polecam!
Usuńteż stosuję ten sposób z wielkim powodzeniem!
OdpowiedzUsuńJuż dawno stwierdziłam, że o ile o przyjemnych rzeczach typu wycieczka z rodzicami do zoo trzeba mówić jak najpóźniej, o tyle o nieprzyjemnych (nie tylko wizyta u lekarza, także: rodzice wyjeżdżają, będziesz spał u babci) lepiej mówić jak najwcześniej i szczegółowo, żeby dziecko miało czas się "oswoić" z tą myślą.
Ps. Fajny blog!
Tak - to prawda. Informowanie o przyjemnych rzeczach zbyt wcześnie powoduje podekscytowanie związane z oczekiwaniem, które bywa dla rodzica uciążliwe :-)
UsuńPS Dzięki za PS :-)
Super pomysł, będę o nim pamiętała!
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest najważniejsze, żeby traktować dziecko jak małego człowieka, z którym można porozmawiać i wszystko mu wyjaśnić. Najgorzej założyć, że dzieci nie lubią lekarzy i nic z tym nie zrobić.:)
OdpowiedzUsuń