Tak szczerze mówiąc, to w szczegóły się nie wczytywałam, wystarczyło mi, że akcja promuje picie wody, że jest konkurs i że przedszkole dostanie od sponsora nagrodę (no bo przecież wygrają, nie??)
W ramach akcji dzieci robiły różne rzeczy w przedszkolu, ale w celu aktywizacji rodziców dostawały też zadania do domu. Takie, które miały wykonać z rodzicem.
Ile w domu robię z Milą - każdy, kto czyta, widzi. Ale wiecie, że jakoś dziwnie złościło mnie, że coś MUSZĘ, i to jeszcze na termin??? Ciekawe zjawisko... :-)
Akurat Mili do picia wody namawiać nie trzeba, bo - poza kubkiem porannego kakao - jest to jedyny napój, który przyjmuje, ale za to w sporych ilościach.
Więc była to raczej okazja do wspólnych prac plastycznych i technicznych.
A co w ramach akcji robiłyśmy?
Przede wszystkim dużo rysunków.
Rzeczy lub sytuacji, które kojarzą się z wodą.
Mila rysowała, ja opisywałam.
A potem przedszkole stworzyło z tego piękny album.
Było również wyszukiwanie w gazetach (lub czasopismach), wycinanie i wyklejanie scenek około tematycznych.
Przy każdej pracy starałam się, aby samodzielnego działania Emilki było jak najwięcej.
Co udało się przy albumie i podkładkach pod kubki (z wodą, rzecz jasna).
Gdyby ktoś miał wątpliwości - te plusy na pierwszej podkładce bardzo zachęcają do picia wody... ;-)
Zrobiłyśmy też morze w butelce, takie jak Tutaj.
Ale najwięcej przyjemności miałyśmy z Wodnego Ludzika.
Najpierw robiłyśmy według instrukcji.
Czyli: podkolanówka, sznurek, nasionka trawy, trociny.
Rozcięłyśmy podkolanówkę, na środek nasypałyśmy nasionka, na to trociny, związałam sznurkiem.
Wyszło takie niewiadomoco.
Więc zaczęłyśmy jeszcze raz - tym razem nie rozcięłyśmy podkolanówki, tylko do niej nasypałyśmy - najpierw ziarenka (Mili się sypnęło całkiem sporo), potem trociny.
Wyszło o takie coś, o:
Ale doszyłam (tutaj już nie dało rady - musiałam sama) oczka, dołożyłam niebieską kokardkę (żeby był taki bardziej wodny), i włożyłyśmy go do miseczki z wodą. Trociny grały swoją rolę - ludzik był cały czas przesiąknięty wodą, więc nasionka miały sprzyjające warunki.
Mila dzielnie podlewała i po kilku dniach zaczęły kiełkować!
W takim stanie zaniosłyśmy go do przedszkola, bo zbliżała się zapowiadana wystawa. Pobył tam sobie kilka dni, aż dzisiaj..... pojawił się oczom publiczności!
Był po prostu piękny!
Miał najbujniejszą czuprynę ze wszystkich swoich braci, a było ich tam ze dwudziestu!
Emilka po prostu skakała z radości :-)
Bardzo też dumna była ze swojego albumu, który też został wywieszony na wystawie.
Do niektórych elementów tej akcji podchodziłam momentami niezbyt chętnie, ale widzę, że Mili sprawiła dużo radości - szczególnie, gdy mogła już zobaczyć efekt końcowy. Dzisiaj przy wyjściu z przedszkola, gdy oglądałyśmy ludziki, przytulała swoje morze :-) (które też było na wystawie)
Ale się uśmiałam z tego ludzika. Świetny pomysł, dzięki!
OdpowiedzUsuńAle się uśmiałam z tego ludzika. Świetny pomysł, dzięki!
OdpowiedzUsuńNie ma za co :-)
UsuńSuper ma czuprynke :D
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak będzie wyglądał po weekendzie? Niedługo trzeba mu będzie zaplatać warkocze :-)
Usuń