Dzisiaj nie będzie żadnego nowego pomysłu. Dzisiaj będą moje rozterki, wyrzuty sumienia, wnioski, konkluzje itp.
Jako, że założyłam sobie w końcu konto na Facebooku (w menu z prawej strony ikonka z przekierowaniem, jakby ktoś chciał), moja aktywność w sieci znaczenie wzrosła. Facebook okazał się dokładnie tym, czym się spodziewałam - pierwszorzędnym pożeraczem czasu. Dlatego też tak długo się przed nim broniłam, ale w końcu poległam :-)
Chociaż nie mogę powiedzieć, że tracę tam czas. Dołączyłam do kilku grup, zgodnych z moimi zainteresowaniami, wymieniam doświadczenia, zbieram inspiracje, dorzucam coś od siebie... To dla mnie bardzo cenne.
Ale w związku z tym trafiłam na mnóstwo nowych blogów, na których mamy robią wspaniałe rzeczy ze swoimi dziećmi.
I - jak to już kiedyś bywało - dopadły mnie wyrzuty sumienia.
Że ja tak mało.
Że żadnej geografii.
Że żadnej historii.
Że mało o zwierzątkach.
Że nic o roślinkach.
Że mało eksperymentów.
Że mało tego i tamtego.
Że mogłabym więcej.....
Ale w międzyczasie też czytam sobie (już nie internet). Na przykład taką książkę państwa Minge "Jak kreatywnie wspierać rozwój dziecka?" (polecam!). I tam czytam: Rodzicu - Ty nie musisz. Ty możesz, jeśli chcesz. I ile chcesz. I tylko wtedy, jeśli chcesz. Oczywiście nie jest to cytat, ale sens właśnie ten.
I zaczynam myśleć inaczej. Że chcę. I że dopóki chcę, dopóty jest dobrze. Bo jak będę musiała, to będzie gorzej.
Bo przecież ja nie prowadzę formalnej edukacji domowej. Emilka uczęszcza do przedszkola, montessoriańskiego przedszkola. Szkołę również takową dla niej planujemy. Więc mogę zostawić w spokoju przyrodę, geografię i eksperymenty. Bo nie muszę realizować żadnego programu. Mogę pomagać jej w tym, czego ona teraz poszukuje: czytanie, liczenie... Do tego nasze ulubione stymulowanie zmysłów i pobudzanie wyobraźni...
Jak dobrze mi z tą świadomością, że NIE MUSZĘ.
:-)
Ja w takich chwilach angażuję się różne akcje, jak chociażby http://e-deklaracje2014.pl/pomoc-dzieciom/los-dzieci-w-twoich-rekach/
OdpowiedzUsuńWiesz, ja tez czasem tak mam, że wyrzucam sobie iz mało czasu poświęciłam córce, ale potem skupiam się mocniej i przypominam sobie wiele chwil, które spędziłysmy razem ; na spacerach, placu zabaw, na rowerze (kiedys na moim teraz uczymy ją na jej dwóch kółkach), na kolorowaniu, nauce literek, na wspólnym kucharzeniu i wypadach do kina, do rodziny, na miasto, na zjęcia.....poświęciłam jej całe 5 lat nim poszła do przedszkola a teraz nadal to robie, gdy wraca do domu : czytamy, gramy, spacerujemy, uczymy się, itp itd. Na pewno poświęciłaś to co mogłas i robisz to nadal. Nie daj się wciągnąć w jakiś wyścig szczurów ;)
OdpowiedzUsuńTak, w dzisiejszych czasach trzeba być odpornym. Koleżanka Mili z przedszkola może umówić się tylko w jeden dzień w tygodniu na wspólną zabawę, bo w pozostałe dni zajęcia dodatkowe (angielski, klocki, taniec, muzyka). Na takie rzeczy jestem odporna. Ale czasem, jak widzę jakieś fajne zabawy, to tak mnie nachodzi.....
UsuńA my uczymy się w ramach ED (syn jest w zerówce, lat 5) i powiem szczerze, że zawsze będą tacy, co robią wiecej ;), ale będą też tacy, co robią mniej :). ED to nie siedzenie murem przy książkach, to zabawa a przy okazji nauka. Ale to pewnie wiesz... Przykład: siedzimy sobie na dywanie w pokoju, młodzieniec buduje coś z lego, a ja mu czytam o królach Polski. A ile przy okazji się nauczy! Ja takiej wiedzy nie miałam chyba w wieku 10 lat, co on w wieku 5 :). Prawdę mówiąc trzeba podążać za dzieckiem - czemu na siłę mam go uczyć o roślinkach, czy kontynentach, achipelagach ;) itp. kiedy np. dziecka to nie interesuje. Na wszystko jest czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Myślałam, że nawet w przypadku ED trzeba zrealizować pewne punkty programowe, skoro dziecko musi zdawać egzaminy. Ale nie badałam dogłębnie zasad ED, bo nie mogę sobie na nią pozwolić :-(
UsuńU nas zasada podążania za dzieckiem funkcjonuje, a przynajmniej tak się staramy :-)
Ja też się nauczyłam czerpać inspirację od innych ale się z nimi nie porównywać. Robimy co lubimy i na co mamy ochotę. Tyle że moje dziewczyny są niezmordowane i to one mnie napędzają a nie jakieś moje wewnętrzne muszę. I to jest OK.
UsuńOwszem. Za jakiś czas pojawi się jakieś "musimy" bo w PL dzieci uczone w ramach ED jednak jakieś tam egzaminy zdają. Mam jednak nadzieję, że odpowiedni dobór szkoły pozwoli nam wybrnąć z tego bez nadmiernego przymusu.
To prawda, ale na etapie zerówki egzaminów jeszcze nie ma :) Co roku mamy za to wizyty w poradni psych - pedag. -> w tym roku nie chwaląc się, młodzieniec nasz wypadł z wiedzą na poziomie 7-8 latka (a ma 5,5) - a wcale się jakoś specjalnie nie przykładamy ;)
OdpowiedzUsuńO - to gratuluję osiągnięć :-)
UsuńTy mało z córką robisz??? Nie żartuj proszę, Twój blog mówi coś zupełnie innego :-)
OdpowiedzUsuńPoza tym - moim zdaniem - rodzicielstwo nie polega na tym, żeby cały czas coś z dzieckiem robić i wciąż mu coś proponować, podsuwać zabawy itd. Dziecko MUSI mieć czas na swobodną zabawę, a nawet na to, żeby trochę się ponudzić, bo w czasie nudy rodzi się kreatywność.
Pozdrawiam
Wiem to wszystko, wiem,,,, Ale czasami różne myśli mnie nachodzą... A najbardziej to się boję, że pójdzie do szkoły i skończy się radość nauki :-(
Usuń