Nie, nie będzie to lekcja o magnetyzmie, chociaż do takowej prędzej czy później dojdzie.
Dzisiaj będzie z rodzaju DIY.
Postanowiłyśmy zrobić magnesy na lodówkę. Sprzyjał temu fakt, że z naszych kupnych magnesów sukcesywnie poodpadały plastikowe otoczki i lodówkowe karteluszki przypinamy czarnymi, okrągłymi magnesami.
Rozpoczęłyśmy od wymieszania i zagniecenia masy solnej.
Przepis:
1 szklanka mąki
1 szklanka soli
łyżka mąki ziemniaczanej
łyżka oleju
łyżka kleju do tapet
niepełna szklanka wody (dolewana stopniowo, do osiągnięcia odpowiedniej konsystencji)
trochę brokatu (zgadnijcie, czyj pomysł?)
Zrobiłyśmy połowę porcji (a i tak zostało).
Gdy masa była gotowa, zaczęłyśmy lepić. Za podkładki służyły nam tekturki, owinięte folią spożywczą.
Mila zażyczyła sobie ulepienie baletnic :-)
Umieściłyśmy więc magnesy w plecach tancerek.
Mila świetnie radziła sobie ze swoją figurką. Klej do tapet i olej sprawiają, że masa staje się bardziej plastyczna.
Ulepiłyśmy:
dwie baletnice....
Kwiatka i ślimaka...
Motylka i ślimaka II...
Nie lubię suszyć w piekarniku (czasem pojawiają się spękania), ułożyłyśmy więc figurki na grzejniku.
Musiałyśmy dać im kilka dni, żeby były nie tylko suche, ale również lekkie. Zaczęłam bowiem mieć wątpliwości, czy figurki nie są za duże w stosunku do magnesów. I czy będą się trzymały.
Kolejnym etapem było wygładzenie spodów, żeby były całkiem płaskie. Przydał się papier ścierny.
Przy tej operacji niektóre czułki i nóżki zostały odłączone od tułowia.... Ale na szczęście "Kropelka" w żelu była w domu :-)
No i pozostało malowanie.
Figurki wyszły tak:
Szybko wyschły (farby akrylowe tak mają), ruszyłyśmy więc z nimi do lodówki.
I tu niespodzianka.
Ślimaczek się trzymał. A reszta nie chciała. Na początku myślałam, że jednak za ciężkie. Ale coś mi nie pasowało. Jakieś przyciąganie powinno być jednak wyczuwalne. A tu zero....
I cóż się okazało?
Ano to, że nie zwróciłam uwagi, którą stroną przyklejam magnez. I rzecz jasna - zgodnie z prawami Murphy'ego - prawie wszystkie włożone były źle. Żal mi było naszej pracy (chociaż Emilka nie była zawiedziona - stwierdziła, że weźmie sobie te figurki do zabawy) i zaczęłam kombinować. Z trzech figurek udało się wydłubać magnesy. Przykleiłam je klejem już w prawidłowy sposób.
Dzisiaj nastąpiła inauguracja:
Nie wszystkie się trzymały - niektóre jednak są za ciężkie. Ale przynajmniej czuło się przyciąganie. Mila zaanektowała je do swoich zabaw.
Nasze magnesy dumnie trzymają kartkę z listą "obowiązków Emilki" :-)
Świetny pomysł i jeszcze lepszy efekt. Nie wpadłabym na coś takiego. Magnesiki naprawdę urocze dziewczyny:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :-)
OdpowiedzUsuńale czadowe :)
OdpowiedzUsuńSuper te magnesy :) MZ do robienia magnesow swietnie sie nadaje Ciasto-Plasto. Jest leciutkie i bardzo plastyczne - ostatnio nasza ulubiona masa do lepienia :)
OdpowiedzUsuńDzięki za podpowiedź. Ja jeszcze nad gipsem się zastanawiam, za jakiś czas.
UsuńCzłek się uczy całe życie (np. o "stronach" magnesu ;-)
OdpowiedzUsuńŻe mają bieguny, to wiedziałam, ale myślałam, że to działa tylko pomiędzy dwoma magnesami, a nie między magnesem a lodówką :-)
Usuń