wtorek, 10 marca 2015

Balet

"Mamo, ja chcę chodzić na balet".

Na początku myślałam, że to dlatego, że Amelka chodzi. Co prawda zamiłowanie do tańca przejawia znaczne i już zaczęłam się powoli rozglądać za jakimś miejscem, gdzie mogłaby sobie potańczyć pod jakimś kierunkiem. Ale nie myślałam o balecie. Taniec Emilki w domu to szaleństwo, żywioł (bez względu na rodzaj towarzyszącej muzyki, niestety...), więc balet wydawał mi się dla niej zbyt spokojny, zbyt statyczny.

 

 





 



 
 
 
 
 
 
Stylizacje własne tancerki
 
Postanowiłam chwilę zaczekać. Pomyślałam, że jeśli chodzi tylko o koleżankę, to szybko przejdzie. Ale Mila przypominała co jakiś czas. Postanowiłam więc upewnić się: "A może chciałabyś chodzić na taniec nowoczesny, razem z Igą?" Iga to jej najlepsza koleżanka z przedszkola. Mila jednak po chwili namysłu odpowiedziała zdecydowanie: "Nie. Ja chcę na balet."
Nie było więc już wątpliwości.
Zresztą - w końcu przyszło na mnie opamiętanie. Dlaczego to ja niby mam lepiej wiedzieć, jaki taniec będzie dla niej lepszy? Przecież to ona wie najlepiej.
Zajęcia z baletu dla dzieci w jej wieku prowadzi nasz MOK. Poszłyśmy więc zobaczyć, jak to wygląda. Instruktorka pozwoliła Mili uczestniczyć w całych zajęciach. Rodzicom nie wolno przebywać na sali w trakcie zajęć, więc musiałam cierpliwie poczekać godzinkę.
Mila wyskoczyła z sali rozpromieniona: "Mamo, było świetnie!".
Cóż więc pozostało - wypełniłam kartę uczestnictwa, kupiłyśmy baletki i pozostały osprzęt. Wszystko doskonale mieści się do woreczka, o którym było Tutaj.
 
Więc teraz co czwartek pakuję do torebki książkę, żeby zająć się czymś w trakcie, gdy moja córka ćwiczy pozycję pierwszą i arabeskę :-)
 

 
 
 
Zdjęcia pozostawiają wiele do życzenia, ale trzeci raz to już mnie chyba nie wpuszczą na salę z aparatem...

Przyznam, że miałam też trochę wątpliwości, czy ćwiczenia baletowe są zdrowe dla dziecka, dla jego kręgosłupa na przykład. Ale poszukałam trochę w necie i znalazłam w zasadzie same superlatywy: że postawa, że poczucie rytmu, że lekkość i płynność ruchów, że.... Chyba że myślimy o szkole baletowej - tutaj sprawa wygląda trochę inaczej. Ale my nie myślimy. Na razie Mila bawi się baletem raz na tydzień. Można dwa razy w tygodniu, ale my zaczynamy od jednego razu.

Tym samym kolejny dzień tygodnia utracił swoją prawowitą nazwę. Mamy więc: poniedziałek, wtorek, środa, balet, zabawkowy (można przynieść zabawkę do przedszkola), pieniążkowy (wypłata kieszonkowej złotówki), słodyczowy (wiadomo co).

:-))))


  
 
 
 
 
 


7 komentarzy:

  1. Fajne macie te dni. Przepiękna baletnica i jaka skupiona na tym co robi na zdjęciach!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze trzy nam zostały do zagospodarowania :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram - kim my jesteśmy, żeby decydować o zainteresowaniach naszych dzieci. A spróbować przecież wszystkiego można:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie - jak nie będzie się poszukiwać, to na pewno się nie znajdzie :-)

      Usuń
  4. To piękne, że spełniasz marzenia swoich dzieci... i chociaż nie koniecznie czasami jesteśmy przekonani, czy to na pewno ten kierunek to warto dać dziecku zdecydować. Niech samo przekona się, czy to jest to. Masz piękną córkę! :)

    Pozdrawiam, www.MartynaG.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. śliczna z niej baletnica i wspaniałe zajęcie sobie obrała :)
    nazwy dni są rewelacyjne, takie łatwiejsze do zapamiętania dla dziecka
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń

Wpisz komentarz...