"Ale jak one piją? Przecież nie mają buzi".
Zadane pytanie nie mogło pozostać bez odpowiedzi. Szczegóły zostały trochę odroczone w czasie, bo mama musiała nadrobić braki w swojej edukacji przyrodniczej, żeby nie dać plamy :-)
Gdy już wiedziałam dość, przystąpiłyśmy do eksperymentu. Przygotowałyśmy kolorową wodę, używając do tego świeżo zakupionych barwników spożywczych. Przygotowałyśmy też trzy liście kapusty pekińskiej.
Mila powkładała je do szklaneczek z wodą.
Wszystkie trzy zostały pozostawione w spokoju na resztę dnia i całą noc.
Następnego dnia rzuciłam się radośnie do kapusty, żeby zaprezentować Mili zjawisko kapilarne i ... entuzjazm we mnie szybko opadł.
Bo kapusta wyglądała tak:
Delikatne przebarwienia, których z lupą prawie trzeba było szukać.
Hmmm... No dobra córeczko, kapusta pije powoli, musimy jeszcze zaczekać jeden dzień.
Ale następnego dnia nic się nie zmieniło. Co więcej - liście smętnie oklapły, co wskazywało na to, że pić jednak nie chcą i chyba już nie będą.
Zachodziłam w głowę - co zrobiłam źle? Że kapusta? A dlaczego nie kapusta? Kiedyś widziałam zabarwione w ten sposób właśnie liście pekińskiej, wiedziałam więc, że eksperyment powinien się udać.
Ja się zastanawiałam, a Mila wysnuła prosty wniosek: "No to jednak kapusta nie pije wody" i poszła do swoich zabawek. A ja zostałam z głupią miną i jeszcze głupszą kapustą.
I wtedy mnie olśniło! Wzięłam nożyczki i ciachnęłam końcówkę każdego liścia. Powkładałam z powrotem do szklanek. Wróciłam do nich po paru godzinach.
"Mila - chodź zobaczyć!!!"
Nie dość, że nabrały kolorków, to jeszcze stanęły na baczność :-)
Zabrałam się do tłumaczenia.
Najpierw na chusteczce, której rożek zamoczyłam w wodzie i mogłyśmy obserwować, jak woda przesuwa się do góry.
trudno jest jednocześnie zanurzać chusteczkę, drugą ręką trzymając ciężki aparat, dlatego zdjęcie cokolwiek nieostre |
Potem na przykładzie słomki - najcieńszej jaka była w domu. Wyraźnie widać, że poziom wody w rurce jest wyższy niż w szklance, co się trochę kłóci z ogólną zasadą o naczyniach połączonych. Ale na tym właśnie to zjawisko polega - im cieńsza rurka, tym poziom wody w niej będzie wyższy.
Taka mądra jestem, bo sobie poczytałam, a poza tym Tata Mili jest fizykiem i mnie czynnie wspierał :-)
Mila patrzyła i słuchała.... hmmmm.... uprzejmie.
Uznała, że widocznie mama musi się na ten temat wygadać. Na szczęście to zauważyłam, skróciłam swój wykład do minimum, okraszając go na koniec takim obrazkiem:
źródło: http://www.wykop.pl/ramka/1425711/hydraulika-roslin-czyli-jak-pija-drzewa/ |
I że w tej kapuście muszą być naprawdę cieniutkie, żeby woda mogła podejść tak wysoko.
Na koniec zrobiłyśmy sobie jeszcze jeden eksperyment. Zaciekawiło mnie bowiem, co będzie, jeśli pół liścia zanurzymy w jednym kolorze, a drugie pół w innym.
Jeszcze jeden liść został więc poświęcony dla nauki. Tym razem od razu odcięłam mu końcówkę, a Mila przecięła go wzdłuż do połowy. Włożyłyśmy go do szklaneczek, Mila pobiegła się bawić a ja poszłam po aparat.
Gdy wróciłam, nie mogłam oczom uwierzyć - liść już zaczął się barwić!
Bardzo delikatnie, ale jednak wyraźnie można było dostrzec różnicę w odcieniach.
Tak liść wyglądał po kilku godzinach:
A tak na drugi dzień:
Jak widać w jednym miejscu liść przybrał odcień zbliżony do fioletu, co wskazywałoby na to, że te naczynia włosowate jakoś się przeplatają.
Ale tego już bliżej nie badałam. I tak nauczyłam się bardzo dużo przy okazji tego eksperymentu ;-)))
Ciekawe, czy Mila też....
Świetne te doświadczenia, muszę je zrobić z moimi dziewczynami.
OdpowiedzUsuńW ogóle bardzo lubię Twojego bloga, często jest dla mnie inspiracją do różnych zajęć z dziećmi, poza tym podoba mi się sposób, w jaki piszesz.
Pozdrowienia :)
Bardzo mi miło, dziękuję :-)
UsuńCieszę się, że znajdujesz tu inspirację, takie było moje założenie przy zakładaniu bloga :-)
Świetny eksperyment. Ja kiedyś próbowałam, ale właśnie mi nie za bardzo wyszło. Widzę, że bogatsza o Twoje doświadczenie mogę spróbować jeszcze raz. A ten liść rozdzielony na pół, świetna sprawa.
OdpowiedzUsuńNo, powiem Ci, Madziulek, ze z tymi liśćmi to mnie rozwalilas... Nawet ja bym na to nie wpadła. I wiesz co? Sama sie trochę nauczyłam. Moja Hanie tez bede tak zabawiać:)))
OdpowiedzUsuńO - jak miło Cię tu widzieć :-)
UsuńCo do liści - tylko nie zapomnij obciąć końcówki :-)))