Nie mogę się zdecydować, czy mnie to cieszy czy nie. Z jednej strony rysunki na niej były fajne, z drugiej - ten wszechobecny kredowy pył mnie po prostu wnerwiał...
Kredę nosimy oczywiście na spacery, bo fajnie porysować po chodnikach, ale to wie każdy.
Ale wczoraj zostaliśmy w domu. Maciuś sobie zasnął, a ja z Milą postanowiłyśmy zrobić coś razem.
Wyciągnęłyśmy ciemnoniebieską kartkę i kredę.
Rysowanie kredą po kartce tak po prostu nie jest najlepszym pomysłem - pyli się, osypuje i rozmazuje. I rysunek wcale nie jest fajny. Poszukałam sposobu.
Do filiżanki wsypałam łyżeczkę cukru pudru.
Mila maczała kredę w słodkiej wodzie i rysowała nią po kartce.
Mokrą kredą rysowało się bardzo przyjemnie - miękko i delikatnie.
Wysychając nabierała ładnych kolorów.
Narysowała swoje największe marzenie - dom z ogrodem :-)
Rysunek wisi przyklejony do tablicy. Póki co, chyba do tego będzie nam służyć :-)
o rysowaniu kredą na kartce nie pomyślałam :) fajnie to wygląda!
OdpowiedzUsuńTo prawda. I samo rysowanie jest przyjemne.
UsuńDom z ogrodem... Ech, to nie tylko marzenie Mili:(
OdpowiedzUsuńNie tylko..... :-(
UsuńU nas kreda też poszła w ruch ale w domu. Hania ma teraz pole do popisu, bo póki nie wykańczamy wnętrz może szaleć po ścianach i podłogach i korzysta z tego przywileju :)
OdpowiedzUsuńA to świetny pomysł - i deszcz nie zmyje tak szybko jak z chodnika :-)
UsuńBardzo miło wspominam okres, w którym malowało się kredą gdzie popadnie. Twoja córka na pewno w przyszłości będzie wracać do tego wspomnieniami
OdpowiedzUsuńEhhh czasem aż korci,żeby znowu pomalować kredą po chodniku ale mi tej starszej chyba nie wypada z bobasem w wózku,który nawet nie chodzi..Syn podrośnie to zrobimy arcydzieło na chodnikach ! :)
OdpowiedzUsuńJuż niedługo :-)
Usuń