Ponieważ bardzo dbamy o nasze sensory, co jakiś czas wynajduję dla Mili nowy materiał do ćwiczeń tychże.
Tym razem padło na piankę do golenia.
Oprócz dotyku miał tu być angażowany zmysł powonienia (pianka ma specyficzny, intensywny zapach) a także wzroku, czemu miały służyć przygotowane przeze mnie barwniki i kolorowe brokaty.
Poloneza czas zacząć.
Wypsikałam piankę do kuwety (tej fotograficznej, przypominam...)
Nie użyłam farb, bo obawiałam się, że wpłynie to na konsystencję pianki.
Posypałam brokatem. Który zaraz zniknął w piankowych odmętach, więc tego akurat nie polecam.
No i zaczęło się.
Ciapanina, babranina, mazanina....
I rzeczywiście jest. Sama zanurzyłam w niej dłonie i wcale nie miałam ochoty wyjmować. Jest mięciutka, puszysta, cudownie delikatna. Żadna inna piana, z którą miałam do tej pory do czynienia, nie może się z nią równać.
Oczywiście po pewnej chwili mieszania cała piana przyjęła standardowy odcień.
Trochę za późno pomyślałam o tym, żeby zrobić odbicie na kartce. Kolor już się zunifikował. Ale papier i tak wyszedł ciekawy.
Emilka do zabawy użyła swoich figurek - fajnie było taplać je w pianie, gubić i odnajdywać, budować im dom i szkołę :-)
Na koniec zabawy użyta została woda i figurki mogły się wykąpać.
Pianka do golenia to świetny materiał sensoryczny.
Niewiele przygotowań i niewiele sprzątania. Wbrew pozorom :-)
Kluczem jest zabezpieczenie materiałów chłonnych :-)
Bardzo fajna konsystencja wychodzi jak się do pianki doda duuuużo sody spożywczej.
OdpowiedzUsuńDzięki za wskazówkę! Dopiero zaczynamy z pianką, a zamierzam trochę poeksperymentować. Podobno mąka ziemniaczana też się tu sprawdza :-)
UsuńA. To dla odmiany ja musze popróbować
UsuńOooo... Widzę, że nieźle się pociapciała ;)
OdpowiedzUsuńO tak - poziom zadowolenia był proporcjonalny do ubabrania :-)
OdpowiedzUsuń