Maciuś cały czas jeszcze bawi się małymi zabaweczkami. Takimi, które można wziąć do rączki, possać, poturlać się z plecków na brzuszek i odwrotnie. Każdą zabawką potrząsa, żeby sprawdzić, jaki wydaje dźwięk.
No właśnie. I tutaj nie ma niestety większego wyboru. Zdecydowana większość grzechoczących zabawek jest zrobiona z plastiku. A tu dużego pola do popisu nie ma. Plastik uderzający o plastik będzie wydawał zawsze podobny dźwięk.
Zrobiłam kiedyś Maciusiowi grzechotkę z metalowymi dzwoneczkami (Tutaj). Najpierw się nią bawił, potem zaczął włączać w to inne zmysły, więc mu odebrałam, bo nie mogłam zdzierżyć, że pakuje sobie do pyska połowę tej grzechotki, a potem znowu oddałam, postanawiając nie patrzeć :-) Grzechotka ładnie podzwaniała, jednak Maciuś regularnie pakował tam tyle śliny, że po delikatnym dzwonieniu pozostało wspomnienie.
Przy okazji nabyłam więc dzwoneczki, a w sklepie AGD drewnianą mątewkę do miodu (przynajmniej tak mi się wydaje, że to się tak nazywa).
Nabyłam też mały wałek do ciasta, ale o tym kiedy indziej :-)
Cztery dzwoneczki, dwa sznureczki i grzechotka gotowa.
Maciuś lubi.
Bawiłby się może jeszcze częściej, gdyby mu jej ciągle nie podbierała starsza siostra, której dźwięk dzwoneczków przywodzi na myśl wróżki....
Inna grzechotka powstała na potrzeby chwili.
Pamiętacie, jak kilka miesięcy temu szukałam sposobu na zainteresowanie czymś Maciusia w trakcie pielęgnacji po kąpieli? (Tutaj)
Teraz myślę o tamtych chwilach z pewną nostalgią - a niechby sobie ryczał, oby tylko poleżał przez chwilę spokojnie, umożliwiając tym udręczonej matce założenie pieluchy i piżamki!!!!
Maciuś bowiem po wyjęciu z wanienki i położeniu ma ręczniku zaczyna wykręcać się i wyginać na wszystkie strony patrząc, co by tu upolować do zabawy. A że bardzo lubi bawić się wszelkimi medykamentami do odparzonej pupy, myśl nasunęła się sama: do metalowego pudełka po kremie nasypałam błonnika (spokojnie można zastąpić czymkolwiek, np. suchą karmą dla zwierząt).
Zamknęłam, zakleiłam taśmą izolacyjną i jakby nigdy nic położyłam w łazience w jego zasięgu.
Ale był zdziwiony! Potrząsał i nie dowierzał!
Tym sposobem daję radę założyć mu pieluchę. Piżamki już nie. Ale i tak odnotowuję duży sukces...
Potrzeba matką wynalazku ;-)
OdpowiedzUsuńHehe, świetny pomysł z tymi grzechotkami! Od razu mi się przypomniało jak mi mama opowiadała, że kiedy ja byłam mała, to najlepszą zabawka dla mnie było słoik i jabłuszko. Wkładałam je do tego słoika i wyjmowałam godzinami. Tyle, że gdy ja byłam dzieckiem nie było takich zabawek jak dzisiaj ;)
OdpowiedzUsuńhttp://alkaiolka.blogspot.com/