Zbliżają się do końca. Niestety. Teraz przed nami dłuuuugie siedzenie w domu.
Na osłodę pokaz slajdów :-)
Babeczki z piasku:
Lody czekoladowe:
I czekolada:
Ciapanina w błocie:
I chlapanina w wodzie:
Farbki do malowania twarzy:
I warsztat artystyczny na chodniku u dziadka:
W międzyczasie trochę zabawy w domu:
A potem fruwanie na campingu:
Szukanie amonitów:
Zwiedzanie zamków:
Huśtanie na linie:
I pierwsza nauka wspinania:
Widoki z Kasprowego:
I Wielka Krokiew:
niestety bez Kamila Stocha i Piotrka Żyły - idolów Emilki
Sporo wrażeń, nowych rzeczy, dużo świeżego powietrza i ruchu - takie wakacje lubimy. Skończyły nam się wcześniej, niżby mogły, ale i tak były fajne :-)
O kurczaki ale u Was fajnie. Nie ma to jak masa wakacyjnych wrażeń. Jestem pewna, że Mila docenia wspólnie spędzony czas i pomysły jak go zorganizować. Podziwiam i brawo dla małej odważniaczki!!!
OdpowiedzUsuńCzy docenia - trudno powiedzieć. Nie tego zresztą oczekujemy. Na pewno zauważam, że każde wakacje bardzo ją rozwijają. I nie chodzi o nabytą wiedzę czy konkretne umiejętności, ale o jakąś formę dojrzałości, która wtedy postępuje piorunem. Dużo szybciej niż w ciągu zwykłych miesięcy przedszkolno-domowych.
UsuńFajnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
A., mama Wojtka :)
Widzę, że się działo :-D
OdpowiedzUsuńAno - działo się.
UsuńChociaż planowaliśmy więcej.
Każde miejsce na zabawę jest dobre :)
OdpowiedzUsuń