...czyli to, co tygrysy lubią najbardziej :-)
"Mamusiu - zrób mi jakąś ciapkę" - poprosiła dziecina wczoraj.
Ależ bardzo proszę. "Przejrzałam" swoje myśli (tak zawsze robi Mila) i udałam się do kuchni ostrzegając, że na ciapkę trzeba będzie chwilę zaczekać, bo będzie na ciepło.
Okoliczności były bardzo sprzyjające. Był upał, więc rzeczona dziecina już wcześniej rozebrała się do samych majteczek, nie było więc obaw, że się jakoś kłopotliwie ubabrze.
Ugotowałam krochmal. To znaczy - tak mi się przynajmniej wydaje, bo nigdy wcześniej tego nie robiłam. Po prostu zagotowałam wodę i dodałam do niej mąki ziemniaczanej.
Mila w tym czasie przygotowała sobie dodatki, które chciała wykorzystać w zabawie, bo wymarzyła jej się ciapka błyszcząca :-)
Gdy krochmal ostygł na tyle, że można było włożyć do niego ręce, przelałam go do miski, a miskę postawiłam na balkonie. Wydał mi się najodpowiedniejszym miejscem.
Przed włożeniem rąk Mila wsypała po trochu swoich dodatków.
Cekiny układały się na powierzchni i wyglądało to naprawdę uroczo.
A potem zanurzyła dłonie.
No i przepadła na DWIE GODZINY.
Przez dwie godziny siedziała na balkonie (kategorycznie zabroniłam się z niego ruszać), po turecku, przed miską, do której włożyłam jej jeszcze słoiczek, który z lubością napełniała krochmalem i oglądała zanurzone w krochmalu cekiny, przez które przeświecało słońce.
Powiem szczerze - ciapka cudowna, utrafiła w gusta Mili bezbłędnie.
Jest tylko jeden słaby punkt - sprzątanie.
Gdy Mila już skończyła, zaniosłam jej na balkon basenowe klapki, obtarłam powierzchownie z ciapki i kazałam przemaszerować do wanny. Pod prysznic. Bo oczywiście uciapała się niemiłosiernie, łącznie z włosami :-)
O utylizacji cekinowego brokatu nie będę się rozpisywać - było ciężko... Balkon do tej pory czeka na umycie, bo tak sobie wymyśliłam, że jak wyschnie, to będzie łatwiej umyć. Ale jakoś jeszcze się nie zebrałam, żeby sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest ;-)
Jeszcze jedna znamienna rzecz - Emilka przez te bite dwie godziny zabawy non stop MÓWIŁA. Do siebie oczywiście. Ona długo może.
Żałuję, że nie miałam czasu podsłuchiwać :-)
ojej ale fajnie :)
OdpowiedzUsuńDziecku niewiele potrzeba do szczęścia ;-)
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na zabawę! :)
OdpowiedzUsuńU nas nadal najlepsza ciapka to płyn nienewtonowski ;) albo mokry piasek w naszej domowej piaskownicy ;)
Pozdrawiam,
A., mama Wojtka ;)
u nas płyn nienewtonowski też się sprawdza, ale ja lubię co i rusz coś nowego :-)
UsuńWow, taką ciapkę to ja rozumiem, sama bym się pobabrała :) A co do sprzątania to u nas ostatnio dajemy radę "wspólnie". Różnie to wychodzi ale najważniejsze, ze mała czuje tę odpowiedzialność. Marudzi ale sprząta bez jęków i stęków :)
OdpowiedzUsuńU nas też sprzątanie wspólne funkcjonuje, ale czasami - tak jak w tym przypadku - pomoc odniesie skutek wręcz odwrotny. Ja sama zaciapałam pół mieszkania sprzątając ten krochmal :-(
UsuńMadzik! Jesteś niesamowita z tymi pomysłami :)
OdpowiedzUsuń:-)))))
UsuńNice post,, i'm very enjoyed to visit this site :D
OdpowiedzUsuń