piątek, 27 czerwca 2014

Nauka czytania

"Mamusiu - naucz mnie czytać." - zażądała córka.
Tak po prostu, a co się będzie krępować, w końcu 4 lata skończyła już dawno, dzidziusiem nie jest i czytać chce sama.

Zaczęłam szukać.
Jakby tu najlepiej się za to zabrać.

Znalazłam Panią Cieszyńską i jej metodę nauki czytania symultaniczno-sekwencyjną (co do szczegółów odsyłam np. Tutaj)

Pierwsze podejście do nauki czytania już robiłyśmy, metodą Domana - można o tym przeczytać Tutaj.

Tamtą metodę jednak zarzuciłyśmy już dawno - wymagała coraz większych nakładów czasu, którego brakowało.

Nowa metoda wydawała się pod tym względem atrakcyjniejsza.

Oczywiście nie było możliwości, żeby zastosować ją od początku zgodnie z zasadami, ponieważ Emilka zna wszystkie litery już od bardzo dawna.
Ale inspiracja była. 

Wydrukowałam sylaby otwarte. 
Zignorowałam rady Pani Cieszyńskiej (zobaczymy, czy słusznie) i nie zastosowałam kolejności podawania  - wydrukowałam wszystkie, które przyszły mi do głowy.


I układamy.

Wybieram sylaby i pokazuję - najpierw pojedynczo. Mila odczytuje po literze, następnie całą sylabę. Potem następną. Po kilkukrotnym powtórzeniu jednej i drugiej, układam je obok siebie i Mila odczytuje całe słowo. I cieszy się. I czasami aż nie dowierza, że przeczytała i że to coś znaczy. A ja klaszczę i skaczę i cieszę się z nią (pracujemy ostatnio nad wiarą w siebie).

a stolik Mili ściuchany już niemiłosiernie, ale odpuściłam - kredki, mazaki, klej.... Albo się umyje, albo zdrapie... A jak nie - to stolik wyrzuci.  I już.



Oczywiście ja też muszę odczytywać słowa. Układamy - raz ja, raz ona.

To też dobre ćwiczenie, bo Mila stara się ułożyć coś sensownego.



Oczywiście, do pewnego etapu... 

Rechocze ze śmiechu, gdy odczytuję te układanki :-)

a w tym pudełeczku w rogu to wzorzyste taśmy samoprzylepne - polecam, Mila uwielbia!

Układanie sylab to u nas strzał w dziesiątkę. Po dwóch piętnastominutowych sesjach podniosłam poprzeczkę:


 I dała radę! 

Więc następnego dnia......




Nie powiem, że z pierwszego kopa. Ale przeczytała.
Głównym problemem jest "zgadywanie". Czyli po kilkukrotnym powtórzeniu sylab Mila zamiast czytać zgaduje, łącząc w różny sposób sylaby i próbując odgadnąć, jaki to wyraz.
Trzeba wtedy się cofnąć: sylaby - wyrazy - zdanie. I udaje się. I to w pięknym stylu :-)

Jakoś nie doczytałam, co Pani Cieszyńska pisze na temat wprowadzania małych (nie drukowanych) liter. Tego się trochę boję, bo małych liter Mila często nie rozpoznaje. Ale spokojnie. Wszystko po kolei. Damy radę.




4 komentarze:

  1. No proszę, proszę jaka bystra dziewczyna! A stolik uroczy, widać, że dużo ciekawego się na nim dzieje. Nie zmieniajcie go za żadne skarby :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas z czytaniem trochę na bakier. Kilka razy chciałam podjąść z Dusią jakieś próby nauki ale nie wyraża zbyt wielkich chęci więc Jej nie męcze ;)

    OdpowiedzUsuń

Wpisz komentarz...