piątek, 21 czerwca 2013

Powietrze

"... chodźmy do pagórka, gdzie rośnie powietrze..." śpiewa Mila za Grzegorzem Turnauem. 

I pojawiają się pytania: "A jaki kolor ma powietrze? A jak pachnie powietrze? A jak złapać powietrze? "

 O dziwo, nie pyta jak rośnie powietrze (na szczęście, bo nie wiedziałabym, jak się za Herberta tłumaczyć)

Zrobiłyśmy więc sobie Dzień Powietrza (ustanawiam niniejszym).

Czy powietrze można zobaczyć?
Mila dmuchała przez słomkę zanurzoną w wodzie i obserwowała pojawiające się bąbelki. Wspólnie uzgodniłyśmy, że powietrze jest przezroczyste, tak samo jak woda. Koloru nie ma i nie da się go zobaczyć. Można zobaczyć tylko "opakowanie".

Czy powietrze ma zapach?
Mila wypuszczała sobie na nosek powietrze z nadmuchanego balonika i doszła do wniosku, że nie ma.

Ale dla Mili powietrze istniało tylko w postaci podmuchu. Trudno było jej zrozumieć, że powietrze cały czas nas otacza, chociaż go nie czujemy.

Zrobiłyśmy więc eksperyment ze spadochronem.

Z papieru wycięłam sylwetkę człowieka a Mila go pokolorowała.


Podziurkowałyśmy mu głowę i przewlekłyśmy przez nią cztery sznureczki równej długości. 


Pozostałe końcówki sznureczków przywiązałyśmy do rogów foliowej płachty.
Foliowa płachta okazała się być zbyt wiotka, więc usztywniłam ją naklejkami.

Mila zrzucała i cieszyła się, gdy spadochron się nadymał. Udowodniłam jej istnienie powietrza wokół nas :-)



 A że powietrze to jeden z żywiołów zobaczyła w kolejnej zabawie.

Między dwoma krzesłami rozciągnęłam sznurek, który przewlekłam przez słomkę. Do słomki od dołu przykleiłam nadmuchany balon, a od góry - samolot z papieru, naprędce przez mnie skonstruowany (taki ze mnie inżynier, a co).


Balonik nie został zawiązany, tylko spięty klipsem biurowym (spinacz do bielizny wymiękł).
Mila miała za zadanie zdjąć spinacz na komendę, podczas gdy ja czyhałam z aparatem.


Powietrze zaiste okazało się być żywiołem. Pierwsze fotki były z lekka spóźnione.


Ale przy kolejnych podejściach już się udało uchwycić właściwą chwilę :-)


Mila była zachwycona i kazała mi każdy start balonu rejestrować :-)


 Potem jeszcze urządziłyśmy zawody - tym razem ja puszczałam balon, a Mila ścigała się z nim. Był remis.

Dzień Powietrza uważam za udany.
 




6 komentarzy:

  1. Rewelacja, nawet bym na to nie wpadła! A pomyśleć, że część rodziców by zbyła dziecko jakąś wymijającą odpowiedzią, a tutaj proszę - zaangażowanie i pół dnia doświadczeń, BRAWO!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja córka nie da się zbyć wymijającą odpowiedzią. Ciągłe "dlacego?" zapędza czasami w kozi róg :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super z tym balonem
    Mam zabawę na weekendowy poranek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My następnym razem poeksperymentujemy już bez sznurka, zobaczymy, jak będzie latał i lądował :-)

      Usuń
  4. Super!

    A tak przy okazji: córka ma lalkę-bobaska o imieniu Mila / Milunia :-)

    OdpowiedzUsuń

Wpisz komentarz...