Mila nie chodzi teraz do przedszkola. Maciuś nie może jeszcze wychodzić na dwór, więc przejażdżki do przedszkola na razie nie wchodzą w grę. Dzisiejszy Dzień Nauczyciela obchodzimy więc w domu, bo tak się składa, że Tata Mili jest nauczycielem. A do tego jeszcze dochodzi fakt, że Mila siedzi w domu już trzeci tydzień (wcześniej sama była chora) i trochę jej się to daje we znaki.
Kilka dni temu Mila dostała od babci worek kasztanów.
Przyznam się, że nie lubię robić kasztanowych ludzików. Nigdy nie lubiłam. Zapałki mi się łamią, wypadają, ludziki się kiwają i przewracają.... Ale żeby nie było, pokazałam Emilce, że można, i zrobiłyśmy kilka stworów-potworów.
Dzisiaj kasztany postanowiłyśmy wykorzystać do zrobienia prezentu dla Taty z okazji Dnia Nauczyciela.
Przygotowałyśmy materiały i narzędzia: tekturkę, pistolet do kleju, kasztany i farby.
Do tekturki przykleiłyśmy kasztany. Zrobiłyśmy to z użyciem kleju na gorąco - Emilka bardzo lubi się nim posługiwać.
Wyszedł nam kwiatek. Za łodyżkę posłużył kawałek wikliny, przycięty sekatorem przez Emilkę. Tak jej się spodobało przecinanie, że nagle okazało się, że mamy do dyspozycji jeszcze wiele małych kawałeczków :-) Zrobiłyśmy więc trawkę.
Mila chciała, żeby kwiatek był kolorowy, więc pomalowała kasztany farbami. Musiała nakładać kilka warstw, żeby brązowa barwa kasztanów przestała prześwitywać.
Gotowa laurka przedstawia się tak:
Po powrocie Taty do domu, została mu wręczona. Zdziwienie było ogromne, bo to pierwszy raz, gdy dostał coś od nie-uczniów :-)
A kasztanów to jeszcze nie koniec u nas, bo oczywiście nie zużyłyśmy nawet połowy :-)
Stworki urocze ale laurka to już prawdziwe arcydzieło :) Zdrówka Wam życzę!
OdpowiedzUsuńDziękujemy! Zdrówko się przyda, bo od końca sierpnia nie możemy z nim dojść do ładu :-(
UsuńOjejku jaka piękna laurka ;)
OdpowiedzUsuńJa osobiście też nie lubie robić ludzików (ten sam problem co u Cb)
www.kolorowe-usta.blogspot.com
To dobrze,że nie tylko ja tak mam :-)
UsuńDość oryginalny pomysł na laurkę... :-)
OdpowiedzUsuńA co do kasztanowych cudaków to ja też strasznie nie lubię tego wbiajania zapałek :-/ więc teraz unikamy tego i kleimy właśnie pistoletem ;-)