Maciuś jeszcze nie siedzi. Nie możemy się już tego doczekać, z różnych względów: rozszerzania diety (umyśliłam sobie BLW), większych możliwości wykorzystania rączek w zabawie czy w końcu szybszego zdrowienia w przypadku infekcji dróg oddechowych (cały czas walczymy...). Kłębią mi się w głowie pomysły na ciekawe zabaweczki, ale do nich zdałaby się pozycja wertykalna, przynajmniej od pasa w górę :-)
Stwierdziłam jednak, że nie mogę już dłużej czekać. Muszę, po prostu muszę zmajstrować mu coś nowego.
Swojego czasu nabyłam w Rossmannie małe buteleczki z płynem pod prysznic. Płyn jak płyn, nie on był ważny. Ważne były właśnie buteleczki, bo: proste w formie, zakręcane zwykłą nakrętką, całkowicie przezroczyste i malutkie - akurat do małej rączki.
Zawartość przelałam do innej butelki, i do jednej z małych nasypałam różności - koralików, cekinów różnej maści i brokatu. Dopełniłam wodą z kilkoma kroplami gliceryny.
Wyszło coś takiego, co na zdjęciu wygląda nieciekawie, a w rzeczywistości świetnie :-)
Maciuś był uprzejmy się zainteresować. Turlał sobie, oglądał...
Obowiązkowo ciamkał, wpatrując się w swoje odbicie w lusterku.
Buteleczka oprócz tego, że fajnie wygląda, ma jeszcze jeden walor - jak się odturla na większą odległość, to trzeba się trochę powysilać, żeby jej znowu dosięgnąć. A takie ćwiczenia u nas cenne, bo małymi kroczkami zbliżają nas do tej upragnionej pozycji siedzącej :-)
Oczywiście takich buteleczek będzie u nas więcej, ale ... wszystko w swoim czasie :-))
Fajna zabawka. Dzieci uwielbiają jak coś świeci, porusza się, a jak jest jeszcze zrobione przez mamę, to dopiero jest frajda!
OdpowiedzUsuń