Kalendarz świąteczny został dzisiaj zainaugurowany. Powieszony w nocy, został ukazany oczom Emilki od razu po wstaniu.
Trochę się niepokoiłam - czy się spodoba, czy będzie zainteresowana, czy efekt będzie właśnie taki, na jaki liczyłam.... Kosztował mnie trochę pracy i przemyśleń, więc byłoby niefajnie, gdyby rozczarował.
Niepotrzebnie się niepokoiłam.
Mila była zachwycona.
Zarówno designem, jak i funkcją.
Oglądała go ze wszystkich stron, kilka razy w ciągu dnia podchodziła do niego i oglądała kolejne domki. Podchodziła też do nas i przytulała się, dziękując za "taki piękny plakat".
Strasznie ją ciekawi, co jest w środku domków, snuje domysły na podstawie obrazków ("a może tu będziemy robić świeczki, a może tu będzie coś z wiatrakiem, a tu pewnie będziemy ubierać choinkę") ale chyba znam ją na tyle dobrze, że mogę być spokojna, że nie zajrzy przedwcześnie do wszystkich. No chyba, że jednak się zdziwię :-(
Karteczki z zadaniami będę wkładała na bieżąco, ale prezenciki są już powkładane. Ona jeszcze o nich nie wie, w dzisiejszym pudełeczku była tylko karteczka z zadaniem, ponieważ to ma być istotą kalendarza, nie chciałam, żeby myślała tylko o tych drobiazgach. Teraz właściwie zastanawiam się, czy powinny tam w ogóle być, czy nie wystarczyłyby zadania.... Ale już tak zostawię, zobaczymy, co będzie.
Dzisiejsze zadanie to wyprawa na Artystyczny Kiermasz Świąteczny, organizowany w ten weekend w naszym mieście. Wybrałyśmy się na poszukiwanie inspiracji do tworzenia własnych ozdób świątecznych (co jeszcze przed nami).
Mila mogła sobie wybrać jedna rzecz. Wszystko dokładnie pooglądała.
No i wybrała.
Ozdobę świąteczną, czyż nie?
:-)))))
Dzisiejsze zadanie minęło szybko (nasze miasteczko jest malutkie i takiż był kiermasz), został nam prawie cały dzień, więc zabrałyśmy się za ... wiklinę.
Moja znajoma jest założycielką Fundacji Warsztat zajmującej się wikliniarstwem. Poprosiłam o "parę patyków" i dostałam całkiem porządną wiąchę :-)
Namoczyłam ją w wannie, bo przeczytałam, że będzie bardziej elastyczna.
Zabrałyśmy się z Milą do wyplatania świątecznego wianka, bo to mi się wydało formą odpowiednią do Milowych możliwości.
Powiem szczerze - nie jest łatwo. Chyba jednak potrzebne są profesjonalne warsztaty, żeby pięcioletnie dziecko dało radę zrobić coś takiego samodzielnie. Chociaż i wtedy nie wyobrażam sobie pracy bez pomocy dorosłego.
Naszym wspólnym dziełem okazał się taki wianuszek.
Chyba nie jest źle, jak na pierwszy raz :-)
Ozdobimy go świątecznie i będzie nam służył ku ozdobie.
A ja dziś wieczorem zamierzam się na wiklinową gwiazdę i wiklinowe kule-bombki. Ciekawe, co mi wyjdzie...
I ciekawe, które zadanie adwentowe wybiorę na jutro :-)
Świetny kalendarz! I wieniec też wspaniały Wam wyszedł, nie mogę się doczekać co jeszcze stworzycie z wikliny!
OdpowiedzUsuńWłaśnie stworzyłam gwiazdę na czubek choinki. Wymaga tylko pozłocenia, na pewno niedługo ją zaprezentuję. Najpierw sama muszę więcej poćwiczyć, zanim znowu będziemy pleść z Milą, bo to ciężka robota.
UsuńNie dziwię się, że Mila zachwycona, bo kalendarz naprawdę wspaniały i musiał Cię kosztować dużo pracy. Wianek też obłędny. Ależ Wy jesteście zdolne dziewczyny :)))) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKalendarz rzeczywiście dość pracochłonny, ale reakcja Mili wynagradza mi to z nawiązką :-)
UsuńZdolne my szalenie ;-)))
Świetny kalendarz ;) robi naprawdę duże wrażenie, musiałaś się nieźle napracować. Nie wiem czy ja podołałabym takiemu zadaniu. Na razie kupiłam gotowe kalendarze dla moich dzieciaków ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Cieszę się, że się podoba, ja już nie umiem na niego spojrzeć obiektywnym okiem.
UsuńMila zapytała, czy taki sam możemy robić dla niej co roku :-)
Kalendarz fajny, zadania również :) - u nas jak widzę to zadania podobne :), a kalendarz mamy zrobiony z kopert, które zawisły sobie na sznurku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, mama W.