Mila od jakiegoś już czasu wieczorne mycie odczynia samodzielnie. Trudno było ją do tego przekonać, jako że mycie dokonywane przez mamusię stanowiło przecież jeden z ważnych codziennych rytuałów. Pokusa samodzielności zrobiła jednak swoje, szczególnie, że szła za tym możliwość używania elektrycznej szczoteczki :-)
Na początek ustaliłyśmy, że myjemy na przemian - jednego wieczoru ja, drugiego ona. Po jakimś czasie Mila niespodziewanie oznajmiła, że będzie myć się sama codziennie.
Oczywiście utrzymywałam nad tym kontrolę - szczególnie gdy nadeszło lato, chciałam mieć pewność, że stopy i kolana są porządnie wyszorowane. Dlatego Mila woła mnie, gdy uzna, że już się umyła, a ja odpytuję: "Szyja?" "Umyta!" "Ramiona?" "Umyte!" "Pod pachami?" "Łan łan łan..." - chwyta za mydło i nadrabia. Gdy ma gorszy dzień, to chwytanie za mydło jest nader częste i summa summarum mycie odbywa się w mojej obecności a ja czuję się jak klawisz, tak stercząc nad nią. Nie tak ta samodzielność miała przecież wyglądać. Trzeba było coś z tym zrobić.
Wyszperałam stary, zalaminowany plakat, który posłużył nam swoim rewersem.
Ołówkiem naszkicowałam człowieczą postać, wzorując się na gotowym obrazku, bo zawsze z proporcjami mam problem. Odrysować się nie dało, bo oryginał za duży :-(
Dość blado wypadł ten ołówek, ale Mili udało się poprawić kontur permanentnym mazakiem.
Oczywiście momentami rozpędzała się i w ruch musiał pójść wacik nasączony spirytusem.
Przy palcach trochę pomogłam i nasza postać była gotowa...
...do zaznaczania jej poszczególnych części ciała. Przy czerwonych krzyżykach umieściłam napisy, postanawiając w ten sposób wspomóc naukę czytania.
Nie jestem jednak pewna, czy te napisy nie spowodowały, że plakat stał się mniej czytelny. Trochę bałaganu się na nim zrobiło. Ale Mila chciała żeby zostały, więc powiesiłyśmy go w takiej właśnie formie.
Plakat zrobiłyśmy i powiesiłyśmy wczoraj, więc mycie z jego pomocą odbyło się już dwukrotnie. Póki co, bez zapomnienia niczego :-)
Oczywiście nie mam większych złudzeń - niedługo przestanie być atrakcją i nawet na niego nie spojrzy przy myciu, ale może do tego czasu nabierze jakichś pożądanych nawyków :-)
Pomysł genialny. Jestem pod ogromnym wrażeniem. U nas "myciowy" kryzys, Hania jakoś tak ostatnio idzie do łazienki z wielkim bólem, czasem to dosłownie na głowie stajemy. Muszę pomyśleć o czymś podobnym. Dzięki za inspirację :)
OdpowiedzUsuńjak zwykle Madzik - pomysłowo :)
OdpowiedzUsuńMoi chłopcy po prostu chodzili nie zawsze domyci... za to dobrze odmoczeni, bo kąpiele odbywały się z pianą i trwały ponad pół godziny. Fotki do wglądu.
Moni
U nas też kąpiele trwają długo, ale moczenie odbywa się głownie od pasa w dół :-) Więc góra musi być specjalnie potraktowana :-)
UsuńŚwietny pomysł na wyrobienie pewnych nawyków :) Oby poskutkowało :)
OdpowiedzUsuńPóki co - skutkuje :-) Mila myje się zgodnie z rysunkiem, sprawdza na jego podstawie a ja mam więcej czasu wolnego :-)
UsuńMoja Zicha od urodzenua ma kapiel kazdy dzien i mam pewnosc ze nawet jak ja jej nie umyje to brud sie zmyjr sam po 20 min moczeniu:)
OdpowiedzUsuń