środa, 23 października 2013

Trąbka

Zrobiłyśmy trąbkę.

Tak się to przynajmniej nazywało roboczo i nazwa się przyjęła.

A to było tak:

Mila dostała od babci książkę.


Jest w niej rozdział o instrumentach muzycznych, które można zrobić samemu. 
Pokusiłam się na zrobienie mirlitonu.

Nazwa śliczna, a co oznacza?
Jest to wspólna nazwa instrumentów, które zmieniają głos osoby grającej.

Do naszego mirlitonu potrzebne było niewiele rzeczy:

papierowa tuba (po ręcznikach papierowych świetnie się nadaje)
kawałek papieru (u nas był śniadaniowy)
gumka recepturka


Tuba została oklejona kolorową taśmą i naklejkami.
Papier został ozdobiony wzorkami z użyciem mazaków dmuchanych.

Papier nałożyłyśmy na końcówkę tuby i przymocowałyśmy gumką.
 

Gdy do tuby nuci się melodię, papier drży i zniekształca głos.


Nie minęło pięć minut, jak pożałowałam, że wpadłam na ten pomysł.

Dlaczego?

Sami zróbcie, to zobaczycie.... ;-)



6 komentarzy:

  1. Wypróbuję w ilości "sztuk dwie".. Strach się bać, co to będzie -chyba wielki ból głowy, ale z instrumentami innymi niż grzechotki nie mamy doświadczenia.
    W planach mam też bączki:):):)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie: leniwamama.blogspot.de
    Dopiero zaczynamy;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też lubimy tą książeczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Domyślam się czemu więc nie zrobię czegoś takiego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Robiliśmy podobne trąbki. Ale nie ma to jak ostatni koncert Stasia na garnkach :)

    OdpowiedzUsuń

Wpisz komentarz...