Oczywiście pojawiły się pytania: a co to, a po co, a dlaczego, a mogę...?
No pewnie, że może. Oczywiście pod pewną kontrolą, bo jednak wizja cyrkla wbitego w oko jakoś nie dawała mi spokoju....
Naszykowałyśmy:
rzeczony cyrkiel
ołówek
mazaki
nożyczki
tekturę
wykałaczkę
Mila rysowała kółeczka cyrklem, wycinała (poprawiłam co nieco, bo obawiałam się, że pewne nierówności będą potem miały wpływ - teraz żałuję, bo może by nie miały, a za to Mila miałaby większą satysfakcję z samodzielnie zrobionej roboty) i mazakami malowała wzorki.
Wzorki ewaluowały... :-)
Mila po raz kolejny mogła się przekonać, że żółty i niebieski dają zielony.
A czerwony i żółty - pomarańczowy.
Mieszanie kolorów na bączkach było fajne :-)
świetne!
OdpowiedzUsuńsuper pomysł!
OdpowiedzUsuńsuper :) no i cyrkiel - bardzo znajomy :)
OdpowiedzUsuńMnie się chyba nie uchował żaden cyrkiel ze szkoły ;)
OdpowiedzUsuńO jaki fajny pomysł :)
OdpowiedzUsuń