niedziela, 13 października 2013

Parówki

Wszyscy to wiedzą - są strasznie niezdrowe. No świństwo, po prostu.
Tłuste, nafaszerowane barwnikami i polepszaczami, które mają spowodować, że mięso mechanicznie odkostnione będzie smaczne. 
No i cóż - jest.
Dlatego wszyscy (w dużym przybliżeniu) czasami je jedzą. A czasami dają też swoim dzieciom. 

I ja też. Raz na kilka miesięcy się to zdarza, więc może nie jestem taką najgorszą matką ;-)

Dzisiaj też jadłyśmy. Ale z pewnym urozmaiceniem.

Zobaczyłam u AsiaMi. I bardzo mi się spodobało. Oczywiście wykonanie, bo smak taki tam...


Otóż - parówki kroimy (najlepiej na trzy części) a makaron spaghetti łamiemy (najlepiej na dwie części).
A następnie nakłuwamy.


Nie muszę chyba dodawać, że nakłuwanie było super zabawą. 
Powstawały np. samoloty:


Takie powędrowały do garnka z wodą. Miałam wątpliwości, czy parówki nie rozpadną się przy tak długim czasie gotowania.


Ale nie rozpadły się. To pewnie zależy od jakości parówek, my staramy się kupować nie te najgorsze (jeśli w ogóle w przypadku parówek można mówić o takim stopniowaniu).

Po wyjęciu z wody prezentowały się tak:


Albo tak: 

to właśnie Milowy samolot
  
Taki pająk też był:

  
Mila zjadła tych parówek trzy razy więcej, niż zazwyczaj, gdy podane są w zwykłej formie.



Dla zachowania równowagi zdrowotnej - dodatkiem był chlebek na zakwasie naszego domowego wypieku ;-)

 

5 komentarzy:

  1. Super pomysł, jeszcze takich parówek nie próbowaliśmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A przy dzisiejszych zakupach Mila zażyczyła sobie kupno czego? Oczywiście parówek. Chyba przez jakiś czas będziemy ich więcej jeść...... :-(

      Usuń
  2. Moja Duśka też czasem je parówkę. ale takiej jeszcze nie próbowała :)..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyrządzenie w taki sposób może znacznie zwiększyć to spożycie, więc uważaj...

      Usuń

Wpisz komentarz...