Trochę się nudzą Maciusiowi jego zabawki. Najchętniej przez cały dzień przemieszczałby się na wysokości metr pięćdziesiąt. A tu trzeba ogarniać nie tylko jego, ale też starszą i dom cały (chociaż do perfekcyjnej pani domu mi daleko, oj daleko...). Co jakiś więc czas podrzucam mu coś nowego. Tym razem za bazę posłużyło drewniane kółeczko do karniszy. Kupiłam kiedyś cały komplet do Tego.
Do tego kilka kolorowych tasiemek....
I nowa zabaweczka gotowa :-)
Maciusiowi się podoba - stała się jedną z jego ulubionych.
Oczywiście musi się podzielić - jak każdą nowością - ze starszą siostrą. No nie da rady inaczej...
Ale starsza siostra dość szybko straciła zainteresowanie i Maciuś może sobie obśląbżać swoje kółeczko, ile chcieć.
Że co? Że niby nie ma takiego słowa "obśląbżać"??? U nas jest :-)
Super pomysł na gryzaczek, to jest przykład tego, jak z niczego można zrobić coś :) Nasz maluch też uwielbiał wstążeczki, a z gotowych zabawek najbardziej lubił metki :)
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo ładne fotki, szczególnie ta z obojgiem dzieciaczków mi się podoba :)
U nas metki też już wchodzą w obszar zainteresowania :-)
UsuńPS Dziękuję. Na tym zdjęciu najbardziej podobają mi się moje dzieciaki :-)
I po co kupować, drogie zabawki, kombinować jak wystarczy trochę tasiemek... Albo tak jak u nas dawniej zwykła butelka plastikowa ;-)
OdpowiedzUsuń