poniedziałek, 24 lutego 2014

Wystawa zwierząt

Udałyśmy się dziś na wystawę zwierząt.
Tak jak rok temu - Tutaj.

W tym roku było podobnie - chociaż z pewnymi różnicami.
Doczekałam się (ja!) pająków.


Tak obrzydliwe, że aż fascynujące, nieprawdaż?
Mila była znacznie pocieszona faktem, że pająki znajdowały się w terrariach: "Ale mamusiu - na pewno nie wyjdą?" 
Nie zatrzymymałysmy się przy nich zbyt długo, bo o ile ja mogłabym patrzeć na nie bez końca (to chyba coś w rodzaju transu...), to jednak Mila nie podzielała moich pasji.

Dalej były żółwie - popatrzyłyśmy sobie, jak jeden z nich wcina surówkę. Nie doczekał się jednak zbyt wiele naszej uwagi (pewnie przez tę surówkę) i poszłyśmy dalej.


Małpki się podobały - śmieszne maleństwa. Nie głaskałyśmy jednak - zniechęcał do tego bardzo realistyczny rysunek krwawiącego palca, przyczepiony do klatki (rysunek, nie palec).



Lamy nie sprzedały się najlepiej - po prostu leżały.


Ptactwo domowe zainteresowało Emilkę - ale co w tym dziwnego? Jest dla niej niemal tak samo egzotyczne, jak małpki. Bo nawet u dziadka inwentarza... 



A potem zepsuł się aparat. To znaczy - wyładowały się baterie. 
Dlatego nie zrobiłam zdjęcia wężom, oślicy i jej małemu osiołkowi, wielkim białym królikom (Alicja z Krainy Czarów czy Matrix?), kucykom, myszkom czy fretkom. 
Te ostatnie bardzo Milę zainteresowały, po pierwsze dlatego, że można było je pogłaskać, po drugie dlatego, że to były bezdomne fretki i Mili zrobiło się ich bardzo żal. Wrzuciłyśmy pieniążek do puszki, która miała zasilić konto fundacji opiekującej się bezdomnymi zwierzakami. 
"Strefę dzieci" sprytnie ominęłam. Gdybym chciała zapewnić jej rozrywki typu skakanie na dmuchańcach, to poszłybyśmy do jakiegoś centrum rozrywki takowej.

W sumie ta wystawa zwierząt to nie jest jakaś rewelacja. Ale zawsze to jakiś pomysł na inne spędzenie niedzieli. Poza tym to takie moje badanie, czy ZOO to już w tym roku, czy jeszcze nie.
Wniosek taki, że chyba jeszcze nie. W ZOO nie można głaskać. No chyba, że coś się od czasu mojego dzieciństwa zmieniło.

 


5 komentarzy:

  1. W tym roku odpuściliśmy sobie tą wystawę, głównie ze względu na "strefę dziecięcą" w tamtym roku chłopcy zobaczyli skakańce i nie było mowy o patrzenie na zwierzaki, ale mimo wszystko trochę mi szkoda, że wybraliśmy rowery zamiast zoo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strefa dziecięca była trochę odsunięta od zwierząt - dość łatwo dałam radę ją ominąć :-)

      Usuń
  2. Często czytam Wasze poczynania ale pierwszy raz napiszę :)

    ZOO zdecydowanie polecam. Nie wiem czy wszystkie, ale przynajmniej nasze Wrocławskie jest zdecydowanie bardziej interaktywne niż nawet 5 czy 10 lat temu o 20 nie wspominając. Przede wszystkim jest "przedszkole" zwierząt małych, głównie domowych gdzie dziecko może spokojnie pogłaskać źrebaka, kózkę, owieczkę czy osiołka. Kozy to normalnie biegają po wybiegu między dziećmi. Część zwierząt jest w pawilonach puszczona "luzem" także wchodzisz do małego budynku, który w środku wygląda jak las tropikalny (atrakcja sama w sobie) a małpki skaczą ci nad głowami. Nie można ich dotykać ale są na wyciągnięcie ręki. Podobnie w motylarni - multum potężnych motyli lata między ludźmi. Poza tym coraz częściej kraty zastępowane są grubymi szybami dzięki czemu dziecko od lwa czy małpy dzieli tylko szyba. Małpy to uwielbiają i bawią się z dziećmi w ganianego. Podobnie uszatki dają "całusa" przez szybę. Co do dużych zwierząt to warto załapać się na pokazowe karmienia (godziny są podane) bo słoń który robi coś więcej niż kiwanie się z boku na bok jest zdecydowanie ciekawszy. Do Wrocławia macie kawał ale pewnie w okolicy też jest jakieś fajne zoo - trzeba sprawdzić. A jak nie o zapraszamy przy okazji do Wrocławia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze że synek pokochał zoo - głównie "przedszkole" oczywiście jak tylko skończył rok. Teraz ma 2 lata i fascynuje go większość zwierząt, które się ruszają lub są głośne i są blisko.

      Usuń
    2. Fajnie, że napisałaś, bo bardzo mnie zachęciłaś (-eś) do odwiedzenia ZOO!
      Ostatni raz byłam (w warszawskim) jakieś 20 lat temu, więc rzeczywiście mogę mieć z lekka nieaktualne wyobrażenie o tym, co tam można (i jak!) zobaczyć. Co prawda kilka lat temu odwiedziliśmy ZOO zamojskie, ale nie zmieniło to na mojego wyobrażenia. Aczkolwiek słyszałam, ze bardzo dużo się tam właśnie zmienia i od nowego sezonu ma już być dużo fajniejsze. Więc chyba rzeczywiście wybierzemy się latem. Do Wrocławia może kiedy indziej, ale dziękujemy za zaproszenie :-)

      Usuń

Wpisz komentarz...