Kiedyś - gdy Emilka była w wieku Maciusia - myślałam, że metoda Montessori zaczyna się w okresie przedszkolnym. Dopiero potem, bo wgryzaniu się w temat odkryłam, że metoda ma wiele do zaoferowania już od samych narodzin.
Montessori to cała idea - obserwowania dziecka, szanowania jego odrębności i indywidualności, podążania za jego potrzebami, dostrzegania wysiłku i pracy zamiast oceniania efektów. To brak miejsca na kary i nagrody, które zaburzają wewnętrzną motywację dziecka.
To wszystko można stosować już od początku.
Są i pomoce - specjalnie zaprojektowane dla małych dzieci. Po mobilach i małych zabaweczkach do rączki, przyszedł u nas czas na coś poważniejszego :-)
W koszyku z drewnianymi rzeczami (prezentowanym w poprzednim poście) znalazło się drewniane jajeczko i kieliszek na nie. Według zaleceń Montessori taką zabawkę dziecko powinno dostać do użytku w 8 miesiącu. Ale ponieważ Maciuś nie należy do ścisłej czołówki w rozwoju motorycznym, dostał je dopiero teraz.
Usiedliśmy na podłodze, postawiłam przed nim kieliszek, wręczyłam jajko i pokazując palcem na kieliszek, powiedziałam: "Tutaj".
Od razu zrozumiał, co trzeba zrobić. I po kilku próbach...
... umieścił jajko w kieliszku.
Od tego czasu umieszcza je tam co jakiś czas :-)
Zaczęliśmy też naukę precyzyjnego wrzucania. W tym pomaga nam pudełko z kulą, po części DIY. Takie pudełko (imbucare box) ma kilka wersji. Najprostsza polega na trafianiu kulą do okrągłego otworu. Potem wchodzą pewne modyfikacje, czyli różne kształty klocków i otworów albo szufladka, do której wpada kula.
Każde takie pudełko sporo kosztuje - powinno być zrobione z drewna, nie z plastiku. Może być kartonowe, ale cóż - nie będzie długo służyło, przynajmniej u nas. Pogłówkowałam więc i zrobiłam tak - odkupiłam od znajomej pudełko z szufladką po jej synku.
A następnie ja zmodyfikowałam. Miękką, szydełkową piłeczkę wymieniłam na drewnianą kulę, szufladkę wyjęłam, a pudełko wkleiłam w pokrywkę pudełka po butach. Do środka pudełka włożyłam kawałek tektury, która tworzy pochyłą rampę dla kuli.
No i wrzucamy.
Idzie mu już tak dobrze, że chyba niedługo przejdziemy na wersję z szufladką.
Dzisiaj zaczęliśmy również naukę nawlekania. Kupiłam stojak na ręcznik papierowy (był za wysoki, więc tata Maciusia odpiłował połowę) i wydobyłam drewniane kółeczka do karnisza (które przydają się już kolejny raz). Maciuś zaczął próby. Na razie nie jest łatwo, ale chłopak ma w sobie wolę nauki, więc na pewno szybko opanuje tę umiejętność.
Zauważyłam u Maciusia nagły postęp w zakresie małej motoryki. Być może jest to efekt ćwiczeń rehabilitacyjnych, którym jest poddawany od jakiegoś czasu. A być może to po prostu jego tempo :-)
bardzo kreatywne zabawki robisz, do tego są rozwijające :)
OdpowiedzUsuńCo tylko MM podpowiada :-)
UsuńCzepiasz sie Dziecka!!! Jest cudny, zwinny, mądry i motorycznie na piątkę:) przynajmniej dla cioci:)
OdpowiedzUsuńA Ciocia skąd wie, jak nie widziała? :-)))))))))))))
UsuńBędę Ci tak dokuczać :-))))))))
Bardzo Fajna treść artykułu polecam do odwiedzenia mojej stronki z ciekawymi pomysłami :)zabawki ekologiczne
OdpowiedzUsuńsuper zabawka - prosta, ale rozwija kreatywne myślenie dziecka. Również gorąco polecam! ;)
OdpowiedzUsuńDuży plus za pomysłowość ! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńPomysłowe i przede wszystkim rozwija myślenie u dziecka. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńhttp://milenamilu.blogspot.com/
Fajnie, bo tego typu zabawki edukacyjne można samemu wykonać w domu i nie musimy tracić pieniędzy. Dziecko również na takich zabawkach skorzysta.
OdpowiedzUsuń