Powstała, i poddana obróbce, nabrała świątecznych kształtów.
Masę zrobiłam z pierwotnego przepisu, czyli 1 szklanka mąki, jedna szklanka soli, jedna szklanka wody. Plus kakao. Masa z przepisu, w którym jest więcej mąki jest co prawda fajniejsza przy formowaniu, ale często pęka przy wysychaniu.
Ja jeszcze wiem, co to znaczy "szklanka" w przepisie. Ale czy dorosła Mila będzie potrafiła upiec ciasto z mojego przepisu.... "Szklanka? Co to jest ?"
Mila przeszła już instruktażowy kurs lepienia aniołów w przedszkolu, doskonale więc wiedziała, co robić: zażądała masy, tekturki i miseczki z wodą.
Ta miseczka to było u nas novum, ciekawa więc byłam, do czego będzie jej potrzebna.
Okazało się, że do zwilżania masy, aby nowo dodawane elementy lepiej się przyklejały.
Momentami wody było za dużo, przez co np. włosy trochę straciły na wyrazistości....
Elementy facjaty powstały z użyciem wykałaczki.
Aniołek dostał też aureolkę, a co.
Ja przez ten czas też nie próżnowałam.
Pozazdrościłam córce i ulepiłam anioła.
Obydwa prezentują się tak:
Postanowiłam też wyprodukować zawieszki na choinkę. Albo nie na choinkę, ta kwestia była otwarta.
Po wyschnięciu rysowałyśmy wykałaczką kolorowe kropeczki.
Wyszło tego.... trochę.
Pętelki ze sznureczka i próba generalna.
W roli choinki wystąpiła zamia :-)
A aniołek Emilki w efekcie końcowym prezentuje się tak:
Od A do Z wykonany samodzielnie!
Mama pęka z dumy..... :-)
Gdybyśmy się już nie czytali przed, to.... Wesołych Świąt!
Oj sporo tego zrobiliście :)
OdpowiedzUsuńAniołek pierwsza klasa ;)
Prawda...?
UsuńTe ozdóbki na choince wyglądają jak prawdziwe pierniczki! Aż ślinka cieknie ;)
OdpowiedzUsuńAczkolwiek nie radziłabym próbować :-)
Usuń