Co wtedy powstaje, każdy gupi wie, bo każdy w słomkę sobie kiedyś dmuchał. Ale kiedyś było to bezkarne, ponieważ nie odbywało się przed otwartym laptopem, gdzie Filemon harce odczynia. Emilka otrzymała więc kategoryczny zakaz chlapania na laptopa z jednoczesną obietnicą, że w trakcie kąpieli będzie mogła sobie podmuchać, ile chcieć.
Przy tej okazji chciałabym zaprezentować mój nabytek sprzed kilku już miesięcy, który sprawdza się medalowo co wieczór. Kosztował złotych 3 i pół, jest niekłopotliwy w przechowywaniu a szalenie praktyczny - półeczka zawieszana na wannie. Emilka nie tylko kładzie na niej mydełko w trakcie mycia, ale również całe mnóstwo rzeczy, którymi bawi się w wannie (kilka minut zabawy tamże to warunek konieczny codziennej kąpieli).
Dzisiaj półeczka posłużyła do postawienia na niej pojemnika z płynem do mycia naczyń.
Milowym ciągotom stało się zadość.
Dodałyśmy też barwniki, ale nie wpłynęło to specjalnie na barwę piany.
Posypałyśmy brokatem - wyszło ciekawiej.
A potem wyciągnęłam lusterko. I na nim zaczęłyśmy stawiać bańki :-)
Na początku nie było łatwo - w słomkę trzeba dmuchać bardzo bardzo delikatnie, żeby bańka powstała.
Ale udało się!
Potem wstawiałyśmy bańkę w bańkę, patrząc, jak ta pierwsza rośnie, w miarę powiększania drugiej.
Aż woda wystygła i trzeba było wyłazić z wanny :-(
Bańki na lustrze robiłyśmy z gotowego bańkowego płynu. Ale teraz znalazłam przepis na płyn, z którego bańki są podobno trwalsze. Mam nadzieję, że tak rzeczywiście jest, bo w planie mam jeszcze różne zabawy z bańkami :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz...