Każde dziecko musi przez to przejść, to taka faza rozwojowa - zainteresowanie prehistorią :-)
U nas długo tego zainteresowania nie było, ale w końcu nadeszło.
Dotychczas przejawiało się w zdobywaniu nowych informacji z literatury fachowej, której ciągle przybywa.
Kilka figurek dinozaurów mamy w domu.
Postanowiłyśmy więc zrobić im jakieś środowisko, podobne do naturalnego.
Ogród dziadka nadał się do tego znakomicie.
Najpierw wyprawa do lasu po konieczną roślinność i inne gadżety (wystarczy wyjść za płot).
Potem znalezienie odpowiedniego miejsca. Nam spodobał się kącik z liśćmi iście z czasów prehistorycznych.
Doprowadziłyśmy go do ładu - usunęłyśmy trawę i inne śmieci.
Zabrałyśmy się za kopanie jeziorka.
"Posadziłyśmy" przyniesione z lasu rośliny, ustawiłyśmy figurki i nasza prehistoria zaczęła żyć własnym życiem.
Brachiozaur podżerał sobie listki drzew.
Pterodaktyl czuwał nad całością.
Stegozaur i ankylozaur odbyły spotkanie pierwszego stopnia (mimo, że one niezupełnie z tej samej epoki).
Emilka spędziła przy ogrodzie dinozaurów pół dnia i z żalem się z nim rozstała. Przy odjeździe wymogła na dziadku przyrzeczenie, że będzie dolewał wody do jeziorka :-)